SZPIEG W KSIĘGANI: “Poezje zebrane (1931-1944)” Zuzanna Ginczanka. Wstęp i opracowanie Izolda Kiec – recenzja

poezja i dramat recenzje życie i pasje

Odsłony: 270

Już wkrótce ukaże się biografia wybitnej poetki dwudziestolecia międzywojennego,  której  literacki geniusz nie miał szans rozwinąć skrzydeł, bowiem zginęła mając zaledwie 27 lat.  Zanim jednak zagłębimy się w opowieść o życiu Zuzanny Ginczanki, pióra profesor Izoldy Kiec, warto zapoznać się z  przygotowanym przez nią zbiorem poezji, jak dotąd najpełniejszym, zawierającym niedawno odnaleziony poemat, a także nieprzedrukowywane wcześniej wiersze. Tyle przeżyć, tyle emocji! Podczas lektury podziw i zachwyt mieszają się z żalem, że nie dane było poetce poszerzyć swego znakomitego dorobku literackiego.

Mam tę książkę od początku grudnia i to nie jest tak, że odłożyłam ją, bo mi się nie podoba, czy męczy mnie jej czytanie. Wprost przeciwnie. Nie posiadam się z radości i tkwię w nieustannym zachwycie. Tylko nie potrafię tomu poezji czytać jednym ciągiem od deski do deski, dawkuję sobie utwory na raty, sięgam jak do słoja z konfiturami czy kandyzowanymi owocami, wyciągam pojedynczo smakołyki, delektuję się.
Czytam, także na głos,  wsłuchuję się w melodię  i brzmienie słów, doszukuję się znaczeń, wracam znów do wybranych strof i wersów.  “Grzebię” w tekstach albo po prostu zachwycam się, dziwię, cieszę i smucę. Najchętniej schowałabym się z tą książką, podczytując ją nieustannie po troszku, egoistycznie zatrzymując dla siebie cały wachlarz emocji i przeżyć towarzyszących lekturze.
Uczciwość jednak nie pozwala mi tak uczynić, zatem spróbuję przedstawić tę publikację, choćby tylko informacyjnie, bo o twórczości Ginczanki można by opowiadać nieskończenie…

Postać i twórczość Ginczanki przeżywa ostatnio renesans, spełnia się jej “non omnis moriar”. Niniejsze wydanie zawiera najpełniejszy jak dotąd zbiór jej utworów, w tym niedawno odnaleziony w  bibliotecznych archiwach poemat “Pieśń nad Pieśniami” oraz nieprzedrukowywane wcześniej wiersze z czasopism z lat trzydziestych, w tym  gimnazjalnego pisma “Echa Szkolne”. Zwłaszcza te juwenilia czternastolatki są zachwycające, zaskakują swoją jakością, barwnością, świeżością.
Opracowująca zbiór profesor Izolda Kiec przyjęła jako ramy daty 1931 i 1944, czyli daty  poetyckiego debiutu i śmieci poetki. Ostatni znany wiersz jest datowany na 1942 rok, ale badaczka wierzy, że nie można wykluczyć odnalezienia późniejszych utworów.

Układ tomu jest chronologiczny, podzielony  na 3 części: “Szkatuła( 1931-36), “przed Trybunałem (1936-39), “Ucieczka” (1939-44), w drugiej części osobno wyróżniono utwory liryczne, satyry i fraszki.  Kolejne części opatrzone zostały wstępami wyjaśniającymi konteksty oraz wskazówki odczytania.  Wiersze opatrzono trzema rodzajami komentarzy: są  informacje edytorskie ( data powstania, nota o pierwodruku itp.), informacje o charakterze filologicznym i wyjaśniającym, a także – konteksty osadzające całą twórczość w rzeczywistości Ginczanki ( czyli np. jej lektury, okładki czasopism , ilustracje, ulotki, źródła poglądów i wiedzy) . To wszystko okazuje się nie tylko ciekawe, ale i przede wszystkim bardzo pomocne  dla pełnego i świadomego odbioru wierszy. Świadczy także o solidnym i rzetelnym opracowaniu tego zbioru przez prof. Izoldę Kiec.
Oczywiście można pominąć te wszystkie “dodatki” i tylko czytać samą poezję, odwołując się do własnej wiedzy i wrażliwości. Czytać sercem.

Co w poezji Ginczanki znajdziemy?
W tych najwcześniejszych, ale jakże dobrych utworach będzie to oczywiście tematyka szkolna, lekcje, wagary, “sztubackie trele”, wiosna i zabawa. Na szczególną uwagę zasługuje między innymi wiersz – “Myśli zayoyane”, w którym nastoletnia autorka idealnie oddała słowem rytm poruszającej się na sznurku modnej wówczas zabawki.
W późniejszych wierszach odnotujemy nuty skamandryckie, humor, ironię, także autoironię, kobiecość, zmysłowość, przełamywanie konwencji ( zwłaszcza w wizji kobiety), liczne literackie i kulturowe nawiązania ( min. mitologia, chińskie bajki). Tematyka podejmowana przez “Sanę”, “Saneczkę” jest bardzo różnorodna i naprawdę trudno jej poezję włożyć w jakieś ramki. Niewątpliwie bije z niej radość życia, otwartość na świat, zmysłowe postrzeganie rzeczywistości, dojrzałość, mądrość, ale też pokora i refleksja…
Zacytuję  fragment wiersza “Pycha”:

Nie wiem, Panie,
co dobre,
co złe,
w osiemnaście wpatrzona lat –
zasłuchana surowa i baczna
coraz bardziej
coraz mądrzej
nie wiem.

W poezji Ginczanki zaobserwujemy  zaskakujące metafory, plastyczne, soczyste i barwne epitety, stosowanie różnych rytmów,  neologizmy. Pod względem stylistycznym to poezja bardzo bogata, ale nie barokowa, nie przeładowana środkami, momentami  może ciut egzaltowana, ale to też bez przesady, raczej można powiedzieć – emocjonalna, buzująca emocjami. I to się czuje podczas lektury, nawet bez analizowana poszczególnych fraz.

Jeśli komuś bliska jest twórczość Leśmiana, Tuwima, Staffa i nieobce mu są awangardowe i oczywiście  kobiece ścieżki poezji, jeśli ktoś lubi jednoczesną delikatność i siłę poetyckiego słowa – zapewne odnajdzie się także w twórczości tej poetki, urodzonej w Równem, pod nazwiskiem Zuzanna Gincburg (matka była z domu Sanberg, babka prowadziła skład apteczny). Amator tej nietuzinkowej poezji zagłębi się również z ciekawością w biografię artystki. Osobiście już nie mogę się doczekać.

Koniecznie muszę jeszcze wspomnieć o tym, że obok typowo lirycznych utworów są satyryczne, dowcipne, fraszki i satyry. Zuzanna Ginczanka pisała do słynnych “Szpilek” i trzeba przyznać, że miała i poczucie humoru i świetnie wyostrzone pióro. Do tego ogromna wrażliwość, świadomość siebie i tego, co chce wyrazić, wyczucie słowa i melodii, literacki kunszt.
To niepowetowana strata dla literatury, że Ginczanka tak młodo zginęła w okrutnych wojennych czasach.
Warto ją odkryć na nowo i delektować się jej pięknymi wierszami.

 


Wydawnictwo:Marginesy
Tytuł: Poezje zebrane (1931-1944)
Autor: Zuzanna Ginczanka
Wstęp i opracowanie: Izolda Kiec
Liczba stron: 464
Data wydania:  XI 2019
ISBN:978-83-66335-41-7 

Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *