
Odsłony: 233
Lubię sięgać po debiuty literackie. Nigdy nie wiem, co mnie tak naprawdę czeka. Taka książka to dla mnie wielka zagadka. Autor również. Anna Rosłoniec, rocznik 1986, w wieku dziewięciu lat zaczęła pisać. Wówczas podjęła pierwsze próby napisania powieści. Swoje marzenie postanowiła zrealizować w dniu trzydziestych urodzin. Kilka tygodni później zabrała się za pisanie. Tak powstała powieść Zorza, która ukazała się nakładem wydawnictwa MG. Zapraszam na recenzję.
Dawno nie zdarzyło mi się zarwać nocy dla książki, a tak było w przypadku Zorzy Anny Rosłoniec. Nie mogłam się oderwać od wciągającej fabuły, mimo że minęła północ. Koniecznie chciałam dokończyć te kilkadziesiąt stron, które mi zostały, gdyż stwierdziłam, że następnego dnia to nie będzie to samo. Zniknie magia rozwiązywania zagadki szpiegowskiej i odkrywania tajemnicy rodzinnej w mroku nocy. Byłam w transie i chciałam w nim pozostać, choć co rusz przenosiłam się do roku 1938 i początku następnego, by po chwili wracać do 2016. Akcja powieści toczy się bowiem dwutorowo. „Chyba trafiłem na coś ciekawego”. (s. 37)
Obie płaszczyzny czasowe łączy postać Heleny Kado, która była szpiegiem o pseudonimie Zorza. Jej postać od razu skojarzyła mi się z najsławniejszą kobietą szpiegiem Matą Hari. I choć Zorza dopiero raczkowała w tym „zawodzie”, to miała predyspozycje, aby zostać świetną polską agentką. Była inteligentna i pojętna, zdolna i sprytna, znała języki. Potrafiła się zachować w różnych sytuacjach i kłamać. Co poszło nie tak tamtego feralnego dnia?
Warszawa, 2016 rok. Historyk Piotr Wilczyński pisze książkę o działaniach przedwojennego polskiego wywiadu, legendarnej „Dwójki”. Jeden rozdział poświęca Zorzy, agentce, która okryła się niechlubną sławą największej zdrajczyni. W radzieckiej dokumentacji wywiadowczej z lat 30. historyk trafia na wpis, który dowodzi zupełnie czegoś innego, niż powszechnie do tej pory uważano. Największa zdrada w historii polskiego wywiadu według wpisu Sowietów nią nie była. „Któryś z wywiadów, polski albo sowiecki, mija się z prawdą”. (s. 35). Piotr nawiązuje kontakt z rodziną Heleny, o której w domu się nie mówi. Prosi Julię Rozłucką, wnuczkę męża Heli, swoją koleżankę ze szkoły, aby pomogła mu w rozwiązaniu zagadki kryminalnej związanej z jej cioteczną babą.
Warszawa, 16 stycznia 1939 roku. Zorza niespodziewanie dostaje zadanie do wykonania w trybie natychmiastowym. Wraz z innym agentem ma przetransportować S-10 w bezpieczne miejsce. Wydarzenia przybierają niespodziewany obrót. Walizka ze ściśle tajną, śmiercionośną bronią chemiczną i dokumentacją znika bez śladu wraz z Zorzą. Wygląda na to, że Zorza przeszła na stronę Sowietów. „Gdyby udało się znaleźć tę walizkę, toby ostatecznie potwierdziło jej niewinność, moglibyśmy oczyścić jej imię”. (s. 93)
Autorka zgrabnie poprowadziła akcję, łącząc wydarzenia z przeszłości z teraźniejszością. Przeskakując między płaszczyznami czasowymi, zawsze czułam niedosyt, gdyż akcja była zatrzymana w momencie, gdy za chwilę miało się wydarzyć coś ważnego. Z jednej strony nieco mnie irytował ten zabieg, ale z drugiej sprawiał, że fabuła wciągała mnie coraz bardziej, a ja nie potrafiłam się od niej oderwać. I tak czytałam, dopóki nie skończyłam i nie byłam świadkiem sensacyjnych wydarzeń. W pewnym momencie akcja zmieniła się w dramat, gdy do głosu doszła radykalna organizacja ojca Franciszka Gulaka – Partia, marząca o zamachu wstrząsającym polskim społeczeństwem…
Choć jest to powieść fikcyjna, to jednak historyczne tło wydarzeń, nieliczne postacie historyczne, dbałość o szczegóły sprawiają, że miałam wrażenie, iż wszystko wydarzyło się naprawdę, a Helena była autentycznym szpiegiem. Ona także zabiera głos w powieści, dzieląc się swoimi uczuciami, przemyśleniami, bólem. Sprawiła, że towarzyszyłam jej tamtego pamiętnego dnia. Ale nie tylko Helenie. Autorka lekkim piórem barwnie i realnie opisywała różne sytuacje, zdarzenia, miejsca. Siedziałam w archiwum i przeglądałam teczki z aktami, by po chwili brać udział w polowaniu na lisa, uczyć francuskiego, a nawet włamywać się do cudzego domu! Jednak najbardziej podobały mi się opisy codziennego życia w latach 30. Wiarygodności powieści dodają dobrze wykreowani i scharakteryzowani bohaterowie. Najważniejsze role odgrywają kobiety, choć kilku mężczyzn nie pozostaje daleko w tyle, zwłaszcza zdeterminowany historyk. Czarni bohaterowie znacząco odciskają swoje piętno.
Zorza to bardzo udany debiut Anny Rosłoniec. Dostałam to, czego oczekiwałam, a nawet więcej, w dodatku zapakowane w klimatyczną okładkę. Trudno mi przypisać powieść do jednego gatunku, ale ma to swoje plusy, gdyż mieszają się różne wątki: wywiadowczy, religijny, kryminalny, miłosny, obyczajowo-społeczny. Sięgnijcie po powieść, w której prawda ukryta jest w przeszłości, poczucie winy tkwi w człowieku latami, miłość łączy się ze zdradą, a tajemnica rodzinna z największą zdradą w wywiadzie polskim.
Polecam, Marta Korycka
materiał chroniony prawem autorskim
Wydawnictwo: MG
Autor: Anna Rosłoniec
Tytuł: Zorza
Data wydania: 2020
Ilość stron: 320
ISBN: 978-83-7779-593-4
Marta Korycka – absolwentka filologii polskiej i bibliotekoznawstwa z informacją naukowo-techniczną na UWM. Zodiakalna łuczniczka uwielbiająca niebieskości. Bardzo zawyża średnią czytelnictwa w Polsce i jest z tego dumna. Humanistka kochająca literki we wszelkiej postaci, kształcie, formie, kolorze etc. Ma wiele pasji, ale literki to ta główna, stąd literkowy blog o literkach cudzych i swoich. Czasami coś piśnie, gdy ją psiapsiółka Wena raczy nawiedzić. Ceni inteligencję i poczucie z humorem, uwielbia żonglerkę słowną i ogień. Cechy charakterystyczne: cm, pieprzyki, szkiełka.