PATRONAT MEDIALNY: “Leonardo da Vinci” D. Mereżkowski, wydanie ilustrowane
Odsłony: 345
„Dama z gronostajem”, „Ostatnia Wieczerza”, „Mona Lisa”, „Człowiek witruwiański”. Któż z nas nie zna tych dzieł? Chyba każdemu od razu bezbłędnie przychodzi na myśl osoba Leonardo da Vinci. Nazwać go geniuszem, wizjonerem, artystą to za mało i zbyt banalnie, gdyż to, co robił było tak śmiałe i oryginalne, że na kilkaset lat wyprzedzało jego epokę.
Leonardo da Vinci – człowiek, którego fenomenu bano się, a jednocześnie za ten geniusz właśnie go podziwiano. Fascynował nie tylko późniejsze pokolenia na wiele wieków po nim, ale już współczesnych sobie. Malarz, rzeźbiarz, budowniczy machin wojennych, architekt systemów melioracyjnych, konstruktor instrumentów muzycznych. Kto raz zetknął się z nim samym, czy jego pracami, nie mógł przejść obojętnie obok jego talentu. Ambitny, wierny ideałom i dążący do perfekcji, niegodzący się na bylejakość, a jednocześnie zwyczajny, jakby zupełnie niezdający sobie sprawy ze swojego fenomenu. Często nie kończył swych dzieł nie z lenistwa, ale z pragnienia doskonałości, by dopracować je jak najdokładniej.
Taki właśnie był, a raczej jest Leonardo na kartach powieści Dmitrija Mereżkowskiego – prosty, skromny, czasem wręcz nieśmiały, a jednocześnie genialny. Geniusz, który sam, jak mogłoby się wydawać, nie zdaje sobie sprawy ze swego fenomenu. W utworze Mereżkowskiego ożywa na nowo w wyobraźni czytelnika. Odbiorca poznaje twórcę zwyczajnego i niezwykłego jednocześnie, a podążając za jego biografią zanurza się w epokę i miejsca, w których tworzył – schyłek XV i początek XVI stulecia we Włoszech. Czytelnik towarzyszy artyście w powstawaniu dwóch najsłynniejszych jego dzieł – „Ostatniej wieczerzy” i portretu owianego tajemnicą „Gioccondy”, za którą sam król Francji – Franciszek I Walezy dawał mu aż cztery tysiące dukatów.
Za sprawą autora powieści odbiorca przenosi się do czasów dzieciństwa, młodości i wieku dojrzałego mistrza, niemal mając wrażenie, że gdzieś z ukrycia śledzi jego artystyczne poczynania. Dzięki wydaniu ilustrowanemu dostaje dodatkową możliwość pobudzenia swojej wyobraźni. W książce zamieszczono bowiem prawie siedemdziesiąt ilustracji – rysunków, projektów i reprodukcji obrazów, które wyszły spod ręki artysty.
Leonardowi przyszło żyć w czasach ciekawych, ale niełatwych, w których wciąż jeszcze silne były ascetyczne ideały średniowiecza i podporządkowanie wszystkiemu Bogu, a z drugiej strony rozpoczynała się już nowa epoka – złoty wiek – renesans, ze swoim humanizmem i kultem antyku. Płonęły więc stosy, na których, decyzją Świętej Inkwizycji, palono nie tylko czarownice, ale i dzieła zakazane przez Kościół, które zaciekle potępiał bezwzględny, ale zarazem charyzmatyczny dominikanin – Girolamo Savonarola. W tym, co nowe bano się bowiem starego, a raczej starożytnego, czyli powrotu pogaństwa.
Leonardo, choć obracał się w kręgu najznamienitszych ludzi swej epoki –Wawrzyńca Medyceusza, Ludovico Sforza, Cezarego Borgi, Ludwika XII, chociaż na jego oczach toczyły się wojny o wpływy w Europie, pozostawał jakby na uboczu wielkiej historii. Skromny, niezabiegający o sławę i bogactwa. Nie rozumieli go współcześni, odsadzając od czci i wiary, wręcz uważając za Antychrysta. Nieustannie ktoś lub coś stawało mu na przeszkodzie do osiągnięcia celu. A on, „nie pozwala krzywdzić żadnej żywej istoty, nie daje nawet deptać roślin. Od lat najmłodszych nie jada mięsa i mówi, że nadejdzie epoka, której wszyscy ludzie będą się żywili roślinami. Zabijanie zwierząt uważa za takie samo morderstwo, jak zabijanie ludzi”. Cierpliwy i namiętny obserwator piękna i brzydoty w człowieku i naturze, w jednym do Boga chciał być podobny – odtworzeniu świata takim, jaki jest w rzeczywistości.
Jego jedyną winą, jeśli cokolwiek można mu zarzucić, było to, że nie bał się marzyć o rzeczach wielkich i sięgać po to, co zwykłym śmiertelnikom wydawało się nierealne. Raz w dzieciństwie usłyszany mit o Dedalu i Ikarze oraz płaskorzeźba ateńskiego mechanika na ścianie katedry we Florencji nie dały mu spokoju. Uwierzył, że człowiek może latać i odtąd trawił czas i pieniądze na skomplikowane obliczenia, doskonalenie konstrukcji i obserwacje latających stworzeń, aby urzeczywistnić swoje pragnienie. Czy osiągnął swój celu?
Biografia artysty pełna jest tajemnic i niedopowiedzeń tak, jak i jego życiorys, który na karty powieści z powodzeniem przeniósł pisarz – symbolista – Dmitrij Mereżkowski. Do rąk polskiego czytelnika książka ta trafia nakładem Wydawnictwa MG, w tłumaczeniu Eugenii Żmijewskiej. Utwór można nazwać wydaniem albumowym, gdyż wydrukowany jest na ładnym, stylizowanym na stary papierze i wzbogacony o ponad sześćdziesiąt fotografii zachowanych prac Leonarda. Ten dodatkowy atut sprawia, że książka wspaniale nadaje się na prezent dla kogoś lub dla siebie samego. Taką pozycję warto mieć w swojej prywatnej bibliotece. Gorąco polecam tę publikację pasjonatom nietuzinkowych biografii, historii renesansu, sztuki i architektury, a przede wszystkim marzycielom i tym, którzy po prostu czują się humanistami.
polecam, Katarzyna Pękala-Kuchta
materiał chroniony prawami autorskimi
Wydawnictwo MG
Autor: Dmitrij Mereżkowski
Tytuł:Leonardo da Vinci. Zmartwychwstanie bogów
Data wydania: 2019
Ilość stron: 484
ISBN 978-83-7779-580-4
Katarzyna Pękala-Kuchta – z wykształcenia jestem polonistką (typ zdecydowanie gramatyczny) i logopedą. Najczęściej czytuję podręczniki akademickie i książki popularnonaukowe. Literacko gustuję jednak w starych baśniach dla dzieci, ponieważ ich świat jest sprawiedliwy – dobro zawsze zwycięża, zaś zło zostaje ukarane, a dziecko po ich przeczytaniu staje się jakby dojrzalsze, ale nadal pozostaje sobą.
Prywatnie uzależniona jestem od czarnej, parzonej kawy. Moim sposobem na chandrę jest pranie w pralce automatycznej. W wolnych chwilach sama dla siebie robię decoupage i biżuterię w technice soutache.