Odsłony: 436
“Każdego roku całą rodziną ozdabiają dom i celebrują ten niezwykły czas. Czy tak samo będzie i teraz? Wiele wskazuje na to, że w tym roku Świąt Bożego Narodzenia w rodzinie Juliana nie będzie. Wszyscy domownicy są jacyś inni, to kopie ich samych, jak mówi o nich chłopczyk. Milczący, ponurzy, smutni, zamknięci w sobie. Nie ma już dawnej wesołej rodziny, która potrafiła śmiać się i żartować. Dzieje się tak z powodu śmierci najstarszej z rodzeństwa – szesnastoletniej Juni, która odeszła latem…”
Pięknie przystrojona choinka, odświętnie udekorowany dom, w powietrzu unoszący się zapach jedliny, pomarańczy, kakao, pieczonego ciasta i innych ulubionych potraw, rozbrzmiewający dźwięk znajomych kolęd i pastorałek, gwar wesołych rozmów, wokół kochający, życzliwi nam ludzie. Bliscy, którzy oprócz prezentów, mają dla nas dobre słowo. Czy już zrobiło Wam się ciepło i milusio?
Chyba każdy kocha Święta Bożego Narodzenia i podobnie je sobie wyobraża, a jeśli wspomni szczęśliwe dzieciństwo, to prawdopodobnie taki właśnie obrazek ma w swojej pamięci i do takich emocji od czasu do czasu z tęsknotą powraca myślami.
Dokładnie takie dzieciństwo ma bohater opowiadania „Śnieżna siostra”. Julian, bo tak ma na imię ów chłopiec, żyje w darzącej się miłością rodzinie – ma oboje rodziców i dwie siostry – starszą Juni oraz młodszą Augustę. Jak niemal każdy w jego wieku (ma niespełna dziesięć lat) kocha Święta i wszystkie związane z nimi przygotowania, tym bardziej, że w Wigilię przypadają jego urodziny.
Każdego roku całą rodziną ozdabiają dom i celebrują ten niezwykły czas. Czy tak samo będzie i teraz? Wiele wskazuje na to, że w tym roku Świąt Bożego Narodzenia w rodzinie Juliana nie będzie. Wszyscy domownicy są jacyś inni, to kopie ich samych, jak mówi o nich chłopczyk. Milczący, ponurzy, smutni, zamknięci w sobie. Nie ma już dawnej wesołej rodziny, która potrafiła śmiać się i żartować. Dzieje się tak z powodu śmierci najstarszej z rodzeństwa – szesnastoletniej Juni, która odeszła latem.
Nikt z domowników nie potrafi poradzić sobie ze stratą i zmierzyć z żałobą. O dziewczynce się nie rozmawia, nie odwiedza jej grobu. Wszyscy są ciągle przygnębieni i pogrążeni w marazmie. Śmierć dziewczynki to temat tabu – nie umieją o niej mówić dorośli, więc nie są też w stanie pomóc chłopcu poradzić sobie z tą trudną sytuacją, która dla niego staje się w ten sposób podwójnie niełatwa.
Wszystko jednak zmienia się w nieoczekiwany sposób za sprawą niezwykłej dziewczynki – Hedvig, którą bohater na tydzień przed Świętami poznaje podczas pływania na basenie. (Jest zapalonym pływakiem, gdyż w ten sposób odreagowuje pustkę po śmierci siostry).
Dziewczynka jest w podobnym do chłopca wieku, choć naprawdę ma pięćdziesiąt lat. Czy to właśnie owa tytułowa „śnieżna siostra”? Skąd się wzięła, dlaczego tak świetnie rozumie Juliana i jak to się dzieje, że chłopiec od razu jej ufa i ma wrażenie, że znają się od lat? Wspólnie spędzają czas na rozmowach, zwierzeniach i zabawie, on uczy ją pływać, ona pokazuje mu, jak jeździ się na łyżwach. Jednak każdy z nich ma swoją tajemnicę, której rozwiązanie nie jest proste i oczywiste, ale daje obojgu wolność. Oprócz tych dwojga jest jeszcze ktoś, kto także potrzebuje pomocy w poradzeniu sobie ze stratą – stary drukarz Henryk – brat owej dziewczynki. Pojawienie się Hedvig i niezwykły, choć przedstawiony tak zwyczajnie i realnie splot przedświątecznych wydarzeń prowadzą do przywrócenia radości i spokoju w życiu wszystkich bohaterów. Święta szczęśliwie zostają uratowane.
„Śnieżna siostra” autorstwa norweskiej pisarki Mai Lunde to ciepła, pełna uroku opowieść o radzeniu sobie ze śmiercią bliskich. Jej narratorem jest niespełna dziesięcioletni chłopiec, który wykazuje się dużo większą dojrzałością i wrażliwością niż niejeden dorosły. Chociaż książka jest przede wszystkim o dzieciach i do nich też jest głównie adresowana, nie ma nic wspólnego z płytkim infantylizmem i daleko jej do naiwnego, magicznego traktowania o zmarłych. Jest godna polecenia tak młodemu, jak i starszemu czytelnikowi. Każdy przecież na jakimś etapie życie mierzy się z odchodzeniem swoich bliskich i staje przed odpowiedzią na dwa pytania: co dzieje się z człowiekiem po śmierci i jak ułożyć sobie życie po utracie bliskiej osoby? „Bo wcale nie jest tak, że zmarli po prostu odchodzą. Oni nadal tu są (…)” – jak powie jeden z bohaterów.
Utwór z pewnością niejednego odbiorcę chwyci za serce, a może nawet wyciśnie łzę wzruszenia. Nie ważne, czy czytelnik będzie głęboko religijny, czy niewierzący, ważne by był wrażliwy. To opowiadanie nie tylko o śmierci, ale przede wszystkim o życiu, które warto kochać i z niego korzystać, miłości, przyjaźni, rodzinie, więzi z drugim człowiekiem.
Gorąco polecam więc książkę Mai Lunde z urokliwymi, zimowymi ilustracjami Lisy Aisato. Choć podtytuł książki to „Opowieść świąteczna”, uważam, że można ją przeczytać w każdym czasie w roku. Być może najodpowiedniejszym momentem będą właśnie Święta Bożego Narodzenia, a wcześniej Wszystkich Świętych i Zaduszki, kiedy odwiedzamy cmentarze, wspominamy i tęsknimy za bliskimi. Może ta książka dla kogoś okaże się terapeutyczna i sprowokuje do długo odkładanej rozmowy.
Opowiadanie na polskim rynku czytelniczym ukazało się nakładem wydawnictwa Literackiego w tłumaczeniu Mileny Skoczko. Jeszcze raz serdecznie zachęcam do lektury, Katarzyna Pękala-Kuchta
Tę przepięknie wydaną książkę najtaniej kupisz TUTAJ
materiał chroniony prawami autorskimi
Autor: Maja Lunde
Tytuł: Śnieżna siostra
Wydawnictwo Literackie
Wydanie: I
Przekład: Milena Skoczko
Oryginalny tytuł: Snøsøsteren
Ilustracje: Lisa Aisato
Data premiery: 16 październik 2019
Oprawa: twarda
Liczba stron: 192
ISBN: 978-83-08-06945-5
Katarzyna Pękala-Kuchta – z wykształcenia jestem polonistką (typ zdecydowanie gramatyczny) i logopedą. Najczęściej czytuję podręczniki akademickie i książki popularnonaukowe. Literacko gustuję jednak w starych baśniach dla dzieci, ponieważ ich świat jest sprawiedliwy – dobro zawsze zwycięża, zaś zło zostaje ukarane, a dziecko po ich przeczytaniu staje się jakby dojrzalsze, ale nadal pozostaje sobą.
Prywatnie uzależniona jestem od czarnej, parzonej kawy. Moim sposobem na chandrę jest pranie w pralce automatycznej. W wolnych chwilach sama dla siebie robię decoupage i biżuterię w technice soutache.