Odsłony: 288
Gdy od urodzenia mieszka się w średniowiecznej wsi założonej na terenie pruskiego plemienia Bartów, gdy się wychowało i wciąż przebywa wśród ogromnych budynków z czerwonej cegły z XIV wieku – zamku krzyżackiego i kościoła gotyckiego – nic dziwnego, że ma się historię „za skórą”, z tyłu głowy. Ja tak mam. Interesują mnie powieści historyczne, szczególnie te, których akcja osadzona jest w średniowieczu. Zawsze mnie zastanawiało, jak wtedy żyli ludzie. Niedawno dostałam najlepszą odpowiedź z możliwych w literackiej wersji. To Słowiańskie siedlisko Moniki Rzepieli. Zapraszam na recenzję audiobooka i podróż w czasie do X wieku.
W Polanie wszyscy dobrze się znali i każdy wiedział, jak sąsiad żyje.
I mnie dane było tych ludzi poznać, zwłaszcza dwie rodziny, które są ze sobą zwaśnione od lat. W chałupie bednarzy mieszkają Chwaścik i Białka oraz ich dzieci Nałęczka i Lestek, najstarszy Dobromir jest wojem u księcia Mieszka I. Plecionkarz Mszczuj ma dwie żony: ze starszą żoną Żarką ma córkę Rzepkę, z młodszą Dziwą Dziewannę. W Polanie łaziebnikami są Buhajowie, kowalem Chwostek, cieślą Bogusz, piwowarką Socha, golibrodą Borzywoj, któremu żona Ludmiła dziecka nie powiła. W osadzie żyje znachorka Libusza, staruch Lichota, sieroty Wierzbinka i Miszka Grajek, pod nogami plączą się otroki. Z czasem do osady przybywają dwaj Niemcy Hening i jego wuj mnich Bruno. Początkowo się gubiłam, kto jest kim, ale im dłużej przebywałam w osadzie, tym bardziej czułam się jej prawowitą mieszkanką.
Polubiłam tych Słowian, zwłaszcza Rzepkę i Dziewannę. Obie urodne i obie zakochane w woju Dobromirze, ale on kocha tylko jedną z nich. Druga prosi Libuszę o zioła na miłość. Czy dzięki magii zdobędzie ukochanego? Rzepka swoją urodą kusi innych kawalerów, jest gospodarna i zaradna, dba o młodszą siostrę, umie pogodzić żony ojca. Gdy miała czternaście lat, matka przekazała jej rządy w domu. Rzepka ma swoje zdanie i robi po swojemu, nie słucha nikogo. Twarda i skłonna do zadumy. Dziewanna jest jej przeciwieństwem, dobrą duszą. Białkę ceniłam za jej mądrość życiową, a od początku denerwowała mnie jej sąsiadka Ludmiła. Ta baba jazgotliwa wpadała bez zapowiedzi do chałupy, chybko się rozglądała i zasypywała pytaniami, a że była harda, to nie przejmowała się uczuciami innych. Zdobyte informacje były ważniejsze. W chacie dziecka jej nie płakały, to i zajmowała się plotkowaniem, bo obrotny język miała jak mało kto.
I tak to życie się toczyło niby koło u wozu wypełnione pracą, spożywaniem posiłków, a jeśli czas na to pozwalał, bajaniem i śpiewem jakowymś.
Lektorka Joanna Domańska baja. Pięknie baja o tym, jak ludzie drzewiej mieszkali, a ja jej z niesłabnącą uwagą słuchałam. Na niespełna czternaście godzin zamieszkałam w średniowiecznej osadzie Polana. Razem ze Słowianami jajecznicę z pokrzywą jadłam i piwo piłam. Z kobietami warzyłam strawy, sprzątałam, prałam gałganki, szyłam, wodę ze studni nosiłam, w żytnicy mąkę mełłam, wybierałam miód z barci, zbierałam dary lasu. Byłam świadkiem, jak Rzepka wymyśliła pierogi z jagodami. To dopiero była uczta! Czasem spotykałam się z innymi w chacie jednej z kobiet, by len czy wełnę prząść, a czasami śpiewać i słuchać bajania, choćby legendy o trzech braciach i Popielu, czy opowieści Dziewanny, która miała do tego prawdziwy dar. W chatach obowiązywał podział prac domowych, dlatego do męskich zajęć się nie wtrącałam. Mogłam je tylko obserwować, choć chciałam brać udział w polowaniu na dzika czy skorzystać z łaźni. Lecz gdy przychodziły żniwa, wszyscy stawaliśmy w polu, by potem biedy w komorze nie było. Wiodłam w Polanie proste życie, puszcza była moją żywicielką, a pogańscy bogowie czuwali nade mną. Do czasu…
Jak to bogi potrafią człowieka doświadczyć.
W każdej czynności stale obecni byli słowiańscy bogowie i demony. Na każdym kroku czyhał na mnie jakowy demon – w południe południca, w nocy wieczornice i zmornik, w wodzie wodnik i utopce, w lesie leszy. Były jeszcze inne, których stale musiałam się wystrzegać i prosić bogów o pomoc. Ale za to w święta i obrzędy oddawałam cześć bogom. Święto Jare czy Gody obchodziłam z mieszkańcami bardzo uroczyście. Bawiłam się w czasie Nocy Kupały i topiąc Marzannę, uczestniczyłam w postrzyżynach. Najsmutniejsze były pogrzeby, niezależnie czy w starym obrządku pogańskim, czy nowym chrześcijańskim.
Na swój sposób Polanie radzili sobie z chorobami. Stara Libusza była znachorką, zielarką, szeptuchą i akuszerką w jednym. Jednak nie na każdą przypadłość mogła pomóc. Czasami trzeba było przeczekać, czy organizm sam pokona chorobę. Bywało różnie. Udaru leczyć nie potrafiono, wystrzegano się ukąszenia żmij czy ataku dzikiego zwierza, chowano przed piorunami. Ponoć czarna dratwa zawiązana na placu pomagała na jęczmień, ale cóż, innego sposobu nie było. Kobiety miały swoje sposoby na urodę, piły różne napary z ziół, łapały deszczówkę, wykorzystywały kozie mleko. Człowiek radził sobie jak mógł. Jego życie na ziemi wyznaczały pory roku, pory dnia, rytm pracy i odpoczynku, narodzin i śmierci.
Czym chata bogata…
Słowiańskie siedlisko to skarbnica polskich przysłów. Polska słynęła i słynie z gościnności i wiadomo, że do wesela się zagoi, bo nie ma tego złego… Inni pozostawali w zdrowiu, gdy kto wyruszał w drogę…, ale nie daj bóg, gdy czarny kot przebiegł drogę. O tak, od przesądów Słowianie wolni nie byli. To także skarbnica rad udzielanych przez matki swoim córkom na temat życia, miłości, chłopów. Wszystkie one są wciąż aktualne, a „życie człowieka najlepiej uczy”. W tamtych czasach szacunek okazywany rodzicom był najważniejszy.
A niech wam daćbog da dużo zdrowia.
Dla mnie bardzo wiarygodnie zostało ukazane życie w słowiańskiej osadzie. Choć minęło ponad dziesięć wieków od przedstawionych wydarzeń, to charaktery ludzkie i pewne rzeczy nie uległy zmianie, co pozostawiam do wyłapania tym słuchaczom, którzy skuszą się na podróż w czasie. Zdziwią się, ile średniowiecza jest we współczesności, ile z pogańskości jest w katolickich świętach, ile dawnych obrzędów przetrwało do dziś, jak niewiele się w pewnych kwestiach zmieniło, nie zawsze na dobre. Dodam tylko, że dla autorki nie ma tematów tabu, nawet tych intymnych jak seks, poród czy kobiece dni, o których tak poetycko pisze: „toć przecie mój kwiat”, „to ty dziś kwitniesz”.
Knieja była jak matka. A teraz książę wprowadził w nią nowego boga.
Autentyczności nadaje warstwa historyczna, znana z podręczników szkolnych. Autorka wplotła do swej opowieści wizytę księcia Mieszka I u czeskiego księcia Bolesława I Srogiego, przyjazd księżniczki Dobrawy do Gniezna i chrzest Polski. To czas zmian w kraju Mieszka dla dobra i spokoju poddanych. Ale czy na pewno?
Warto sięgnąć po audiobook Moniki Rzepieli. Słowiańskie siedlisko to warkocz radości, smutku i codziennego trudu Słowian, opasany kolorową krajką utkaną z wydarzeń historycznych X wieku i stylizacji staropolskiej. Ja wkrótce wracam do Polany z audiobookiem Dar Rzepki, aby poznać dalsze losy mieszkańców Polany żyjących zgodnie z pradawnymi pogańskimi zwyczajami.
Polecam, Marta Korycka
materiał chroniony prawem autorskim
Tytuł: Słowiańskie siedlisko
Autor: Monika Rzepiela
Czyta: Joanna Domańska
Czas trwania: 13 h 37 minut
Wydawca: Storybox.pl
ISBN: 978-83-8146-388-1