Gyubal Wahazar – czyli Na przełęczach bezsensu (nieeuklidesowy dramat w czterech aktach)”

poezja i dramat recenzje

Odsłony: 208

Antyutopia jako gatunek literacki narodziła się dość dawno. Czarnowidztwo niektórych literatów łatwo zrozumieć, gdy patrzy się na ludzkość i jej nieustanne próby “zaprowadzenia porządku” kosztem całych grup społecznych czy nawet narodów. Choć jej korzenie sięgają osiemnastego wieku, pełen rozwój gatunku nastąpił dopiero w wieku dwudziestym Dotyczy głównie powieści i filmów, jednak istnieją też sztuki teatralne antyutopijne i dystopijne. Na naszym gruncie jednym z autorów, z pasją eksplorujących dystopijnej przyszłości, był Stanisław Ignacy Witkiewicz. Doskonałym przykładem sztuki na wskroś dystopijnej jest Gyubal Wahazar, czyli na przełęczach bezsensu.

Bezimienne “państwo sześciowymiarowego kontinuum”, w którym ludzie podlegli są władzy w sposób bezwzględny. O wszystkim decyduje genialny, choć w widoczny sposób obłąkany Gyubal Wahazar oraz jego współpracownicy, z których każdy ma własne plany. Dzień jak co dzień. W tłumie ludzi zgromadzonych przed salą audiencyjną czeka Donna Scabrosa Macabrescu ze swą córką, dziesięcioletnią Świntusią. Według panującego prawa każdy obywatel, kim by nie był, może osobiście wręczyć swą prośbę panującemu dyktatorowi i liczyć na to, że zostanie ona rozpatrzona. Inna rzecz, że ryzykuje przy tym życie. Świntusia Macabrescu pragnie zostać damą dworu Gyubala Wahazara. Żeby tak się stało, jej matka musi przystać na całkowitą separację z córką, zgodnie z nowym planem państwowego wychowania dziewczynek. Donna Scabrosa nie bez powodu godzi się na ten warunek – dobrze zna Wahazara. Tymczasem dyktator nie widzi, że otaczający go, pozornie wierni ludzie czekają tylko na odpowiednią chwilę, by uderzyć…

Podobnie jak w innych sztukach, a nawet powieściach, Witkacy  nadaje swym bohaterom dziwaczne, wymyślne imiona, przez co jego sztuka może być brana za farsę przez ludzi powierzchownych. Tymczasem jest to ostra, dystopijna satyra społeczna. Nakreślony przez Witkacego model totalnie zniewolonego społeczeństwa, które akceptuje swą niewolę i wręcz kocha tyrana, stanowi jedynie odbicie tego, co znamy z podręczników historii. Obłąkany dyktator, którego władza jest tak naprawdę pozorna, gdyż manipulują nim inni, to aluzja aż nadto przejrzysta. Medyczne kombinacje w tle stanowią jakby proroctwo tego, co mamy dzisiaj, gdy przy pomocy chirurgów każdy może stać się kimś innym, niż jest – mężczyzną, kobietą, człowiekiem bez określonej płci, a nawet psem lub kotem, byle miał dość pieniędzy. Tyle, że nie jest to jeszcze odgórnie narzucane, ale kto tam wie, co nas czeka w przyszłości.  Bardzo ciekawy  jest kierunek, w jakim oscyluje społeczeństwo w tej sztuce. Naprawdę bardziej niż Orwellem pobrzmiewa tu panią Atwood, której autor nie mógł przecież znać.  A dochodzą do tego inne sprawy, które wcześniej chyba nikomu przez myśl nie przeszły.

Przyjrzyjmy się choćby kwestii tego, że chyba pierwszy raz w dziejach literatury płeć przestaje być wartością constans. Szalony dyktator dzieli kobiety na dwie kategorie: kobiety “prawdziwe” i “kobietony”,czyli te, które wykazują cechy męskie. Te pierwsze zostają “mechanicznymi matkami”, przeznaczonymi wyłącznie do rodzenia – kilkadziesiąt lat przed Margharet Atwood i jej “Opowieścią podręcznej”, należy podkreślić. Los drugich też nie jest godny pozazdroszczenia. Za pomocą zabiegów medycznych zostają przekształcone w mężczyzn, albo w coś bardzo do nich podobnego. Przykładem jest tu jeden z Katów, Morbidetto. Wahazar nienawidzi bowiem “zwyczajnych kobiet”, takich, które mogą być partnerkami na równych zasadach, albo nie daj Boże kimś lepszym od mężczyzny. Być może boi się ich potencjału,  obawia się tego, co przepowiada mu Donna Lubrica, przyjaciółka Scabiosy:

Tworzysz społeczeństwo, w którym samice będą pożerały swych mężów, jak czynią to pewne owady. Staniecie się trutniami, które będziemy wyrzynać, gdy staną się zbyteczne

Przypisek autora mówi, że “Tak ma być.” Czyżby było to odbiciem lęków samego Witkacego, który przez całe życie miał kłopoty z nawiązaniem normalnych, zdrowych relacji damsko-męskich? W końcu strach przed silnymi kobietami to cecha wspólna wielu dominujących samców, a takim ów genialny artysta na pewno był. Sam Wahazar też się ich boi, a raczej może nie przyjmuje do wiadomości ich istnienia. Według niego prawdziwa kobieta nie może być silna, ba! nie może być nawet mądra. W końcu kryterium, według którego jego Komisja Doboru Nadnaturalnego wybiera kandydatki do zmiany płci, jest… inteligencja. Samica zbyt mądra jest dla Wahazara po prostu zakamuflowanym mężczyzną, pomyłką natury, którą trzeba naprawić.

Kimże jest ów tajemniczy Gyubal Wahazar? Skąd się wziął? Według słów Donny Scabiosy i Ojca Urgentego jest on postacią z wcześniejszej sztuki “Maciej Korbowa i Bellatrix”, co stanowi klucz do zrozumienia jego szaleństwa.  Już w tamtej sztuce był niestabilnym emocjonalnie okrutnikiem. Zyskanie władzy nad całym narodem tylko pogorszyło sprawę – skazuje na śmierć bez zastanowienia, pod wpływem chwilowego kaprysu i nikt nie śmie mu się przeciwstawić. Jest samotnikiem. Jedynymi osobami do pewnego stopnia mu bliskimi są doktor Rypmann, dbający o jego zdrowie szarlatan, oraz wspomniany już Morbidetto, okrutnik i podlec, ale też nieszczęsna ofiara socjologicznego eksperymentu. Później taką osobą staje się też Świntusia, bodaj jedyna istota ludzka, która się go nie boi i która widzi, że ten uważany za wielkiego człowiek jest w istocie bardzo mały. To otaczający go ludzie postanowili, że będzie kimś wielkim – po to, by zgarnąć dla siebie część władzy i jednocześnie uniknąć wszelkiej odpowiedzialności. Nie pierwszy taki przypadek w dziejach.

Świntusia, dziesięcioletnia dziewczynka, raczej przeczuwa, niż logicznie dedukuje właściwe proporcje rzeczy. Obce są jej naukowe rozważania, obca polityka, działa z dziecięcą szczerością, jak to dziecko, które u Andersena zawołało “Król jest nagi!” Jest słodka, urocza, prostolinijna i jednocześnie trochę mroczna i przerażająca, niczym Wednesday z “Rodziny Addamsów”. Nic nie wiemy o jej dotychczasowym życiu, poza tym, że Donna Scabiosa wychowywała ją samotnie. Być może mała ma zupełnie niewłaściwe wyobrażenie o rodzicielstwie, spowodowane tym, że była dzieckiem nieślubnym. Jej szczere uczucie do Gyubala kończy się z chwilą, gdy odkrywa prawdę o ich wzajemnych więzach – dlaczego? Czyżby sama idea ojcostwa budziła w niej wstręt? Nie byłby to pierwszy raz, gdy w twórczości Witkacego ojciec staje się kimś na kształt Obcego – istotą groźną, niezrozumiałą i odstręczającą przez sam fakt bycia ojcem. Dużo to mówi o samym autorze i jego traumie z dzieciństwa.

Oprócz córki Donny Macabrescu w sztuce występuje też chłopiec, ośmioletni Przyjemniaczek, syn Donny Lubriki. I dzięki jego obecności dowiadujemy się, że nie wypracowano jeszcze państwowego  planu wychowania chłopców. Istnieje za to coś zastępczego – tajemniczy Blok Męski, do którego należy Przyjemniaczek. Co to dokładnie jest, nie wiadomo i nie dowiadujemy się tego. Coś jednak daje do myślenia – W ostatniej scenie sztuki chłopiec “wyrzeka się Bloku Męskiego” po to, by móc być blisko Świntusi, która zresztą być może jest jego przyrodnią siostrą. Jego ostatnie w sztuce słowa są bardzo znamienne i można tu sobie pozwolić na najdalej idące interpretacje. Ta para dzieciaków to majstersztyk kreacji dramatycznej i przeżyłam niemałe rozczarowanie, gdy w Teatrze Telewizji ujrzałam w tych rolach dorosłych aktorów. To było pójście na łatwiznę w najgorszym wydaniu, od biedy zrozumiałe na tradycyjnej scenie, ale nie w Teatrze Telewizji, który ma większe możliwości. Choć może okolicznością łagodzącą jest tu fakt, że sztuki Witkacego są niezmiernie trudne do prawidłowej interpretacji. I to pomimo niezwykle starannie opracowanych didaskaliów, które nam zostawił, opisując nie tylko dekoracje, ale też szczegółowy wygląd swych bohaterów, a nawet wrażenie, jakie mają robić na widzach. Przypominał w tym raczej awangardowego twórcę filmowego niż kogoś, kto pisze dla teatru.

Zresztą, według słów Magdaleny Samozwaniec, Witkacy zachowywał się tak, jakby nie zależało mu na przyjęciu sztuki przez jakiegokolwiek dyrektora. I rzeczywiście, chyba żaden współczesny mu teatr nie chciał wystawiać jego sztuk. Wspomniane dziwaczne imiona (Lubrica oznacza “wilgotna” i kojarzy się jednoznacznie, Scabiosa to nazwa kwiatu driakwi po łacinie, no a Świntusia i Przyjemniaczek nie wymagają chyba tłumaczenia), surrealistyczna akcja czy neologizmy językowe (słynne “Dziańdzia wasza glań” z “Szewców”), to wszystko skutecznie zniechęcało ludzi odpowiedzialnych za to, by teatr zarabiał na siebie. Nie było wtedy przecież państwowych dotacji, a typowa publiczność teatralna nie akceptowała pewnych form abstrakcji. Co zresztą mówić o przedwojennych widzach… Nawet dzisiaj niewielu ludzi rozumie te sztuki, większość ogląda je i zachwyca się nimi z czystego snobizmu, Bo przecież wstyd nie znać takiego skarbu polskiej literatury. A co pojmą? Ot, pośmieją się gdy padnie dwuznaczne słowo lub ktoś da komuś w pysk. A Witkacy jako dramatopisarz nie był wesołkiem. Ani trochę.  Rzeczy, o których pisał, są śmiertelnie poważne, choć ubierał je w formy zbyt dziwne, by każdy mógł to zrozumieć.

Warto wspomnieć o czymś jeszcze. Niektórzy dopatrują się w postaci Wahazara karykatury Hitlera, choć raczej nie mają racji. Witkacy był aż do wybuchu wojny wręcz zafascynowany Hitlerem. Jak pisał “Jest to jedyny przywódca z jajami w Europie” i oczekiwał, że ten człowiek zaprowadzi nowy porządek. No i zaprowadził, że niech ręka boska broni, ale to już nie wina Witkacego. Mimo całego swego talentu nie był jasnowidzem, a niemiecka agresja na Polskę wstrząsnęła nim mocno. Jego wyjazd z Warszawy na Polesie nie był spowodowany tchórzostwem, jak niekiedy się mówi – po prostu ze względu na stan zdrowia nie został zakwalifikowany do Wojska Polskiego, o co się starał i nie widział już żadnych perspektyw. Ostatecznym powodem targnięcia się na życie była wiadomość o zajęciu przez wojska radzieckie ziem położonych na Kresach. Znał dobrze Rosjan i bał się ich śmiertelnie, chyba bardziej niż Niemców. Kto zatem wie, czy kreśląc portret Wahazara nie inspirował się raczej Stalinem…

Luiza Dobrzyńska
materiał chroniony prawami autorskimi

PRZECZYTAJ INNE TEKSTY AUTORKI

Tytuł: Gyubal Wahazar, czyli Na przełęczach bezsensu
Autor: Stanisław Ignacy Witkiewicz
Data wydania: 2010 (data przybliżona)
ISBN 978-83-270-1730-7
Liczba stron: 66
Kategoria: klasyka

 

strona Autora:
www.outsidelando7.blog.onet.pl

Luiza Dobrzyńska – histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Długie lata pracowała z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat… Autorka 5 książek: „Dusza”, „Kawalkada”, „Dzieci planety Ziemia”,, „Jesteś na to zbyt młoda” , „Wiedźma z Podhala” oraz ebooka „Procesor duszy”, będącego kompilacją „Duszy” i „Kawalkady”. Jest także autorką kryminału, który cierpliwie czeka na wydawcę.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *