„Leonardo da Vinci. Zmartwychwstanie bogów” Dmitrij Mereżkowski – recenzja
Odsłony: 224
Cierpliwy i namiętny obserwator piękna i brzydoty w człowieku i naturze, w jednym do Boga chciał być podobny – odtworzeniu świata takim, jaki jest w rzeczywistości. Sylwetkę nieśmiałego geniusza, wyprzedzającego swoją epokę twórcy słynnej “Gioccondy” i “Ostatniej Wieczerzy” ożywił na kartach powieści biograficznej Dmitrij Mereżkowski, nieco już zapomniany rosyjski pisarz, poeta, krytyk i filozof, autor powieści historycznych oraz badacz twórczości Tołstoja i Dostojewskiego. Zapraszamy do lektury recenzji, którą przygotowała Katarzyna Pękala – Kuchta.
Człowiek, którego geniuszu bano się, a jednocześnie za ten geniusz właśnie go podziwiano. Fascynował nie tylko późniejsze pokolenia na wiele wieków po nim, ale już współczesnych sobie. Malarz, rzeźbiarz, budowniczy machin wojennych, architekt systemów melioracyjnych, konstruktor instrumentów muzycznych. Kto raz zetknął się z nim samym, czy jego pracami, nie mógł przejść obojętnie obok jego talentu. Ambitny, wierny ideałom i dążący do perfekcji, niegodzący się na bylejakość, a jednocześnie zwyczajny, jakby zupełnie niezdający sobie sprawy ze swojego fenomenu. Często nie kończył swych dzieł nie z lenistwa, ale z pragnienia doskonałości, by dopracować je jak najdokładniej.
Taki właśnie był, a raczej jest Leonardo na kartach powieści Dmitrija Mereżkowskiego – prosty, skromny, czasem wręcz nieśmiały, a jednocześnie genialny. Geniusz, który sam, jak mogłoby się wydawać, nie zdaje sobie sprawy ze swego fenomenu. W utworze Mereżkowskiego ożywa na nowo w wyobraźni czytelnika. Odbiorca poznaje twórcę zwyczajnego i niezwykłego jednocześnie wraz epoką, w której tworzył – u schyłku XV i na początku XVI stulecia we Włoszech. Czytelnik towarzyszy mu w powstawaniu dwóch najsłynniejszych jego dzieł – „Ostatniej wieczerzy” i portretu owianego tajemnicą „Gioccondy”, za którą Franciszek I Walezy dawał mu aż cztery tysiące dukatów. Przenosi się do czasów jego dzieciństwa, młodości i wieku dojrzałego.
Leonardowi przyszło żyć w czasach ciekawych, ale niełatwych, w których wciąż jeszcze brzmiały ideały średniowiecza i podporządkowanie wszystkiemu Bogu, a jednocześnie rozpoczynała się już nowa epoka – złoty wiek – renesans, ze swoim humanizmem i kultem antyku. Płonęły stosy, na których, decyzją Świętej Inkwizycji palono nie tylko czarownice, ale i dzieła zakazane przez Kościół, które zaciekle potępiał bezwzględny, a zarazem i charyzmatyczny dominikanin – Girolamo Savonarola.
Leonardo, choć obracał się w kręgu najznamienitszych ludzi swej epoki –Wawrzyńca Medyceusza, Ludovico Sforza, Cezarego Borgi, Ludwika XII, chociaż na jego oczach toczyły się wojny o wpływy w Europie, pozostawał jakby na uboczu wielkiej historii. Skromny, niezabiegający o sławę i bogactwa. Nie rozumieli go współcześni, odsadzając od czci i wiary, wręcz uważając za Antychrysta. Nieustannie ktoś lub coś stawało mu na przeszkodzie do osiągnięcia celu. A on „nie pozwala krzywdzić żadnej żywej istoty, nie daje nawet deptać roślin. Od lat najmłodszych nie jada mięsa i mówi, że nadejdzie epoka, której wszyscy ludzie będą się żywili roślinami. Zabijanie zwierząt uważa za takie samo morderstwo, jak zabijanie ludzi”. Cierpliwy i namiętny obserwator piękna i brzydoty w człowieku i naturze, w jednym do Boga chciał być podobny – odtworzeniu świata takim, jaki jest w rzeczywistości.
Jego jedyną winą, jeśli cokolwiek można mu zarzucić, było to, że nie bał się marzyć o rzeczach wielkich i sięgać po to, co zwykłym śmiertelnikom wydawało się nierealne. Raz w dzieciństwie usłyszany mit o Dedalu i Ikarze oraz płaskorzeźba ateńskiego mechanika na ścianie katedry we Florencji nie dały mu spokoju. Uwierzył, że człowiek może latać i odtąd trawił czas i pieniądze na skomplikowane obliczenia, doskonalenie konstrukcji i obserwacje latających stworzeń, aby urzeczywistnić swoje pragnienie. Czy mu się to udało?
Biografia artysty pełna jest tajemnic i niedopowiedzeń tak, jak i jego życiorys, który na karty powieści z powodzeniem przeniósł pisarz – symbolista Mereżkowski. Do rąk polskiego czytelnika książka ta trafia nakładem Wydawnictwa MG, w tłumaczeniu Eugenii Żmijewskiej. Na okładce znajduje się polski akcent – „Dama z łasiczką” i skrzydła, symbol natchnienia, wyobraźni, uduchowienia i mądrej niezgody na przeciętność, która winna cechować każdego artystę.
Książkę gorąco polecam pasjonatom nietuzinkowych biografii, historii renesansu, sztuki i architektury, a przede wszystkim marzycielom i tym, którzy po prostu czują się humanistami.
Tę książkę najtaniej kupisz TUTAJ
Polecam, Katarzyna Pękala-Kuchta
materiał chroniony prawami autorskimi
Autor: Dmitrij Mereżkowski
Tytuł:Leonardo da Vinci. Zmartwychwstanie bogów
tytuł oryginałuВоскресшие боги: Леонардо да Винчи

Prywatnie uzależniona jestem od czarnej, parzonej kawy. Moim sposobem na chandrę jest pranie w pralce automatycznej. W wolnych chwilach sama dla siebie robię decoupage i biżuterię w technice soutache.