POZNAJ SWÓJ KRAJ: “Królowa Luiza” – fotoreportaż Danuty Baranowskiej

fotoreportaż z podróży poznaj swój kraj życie i pasje

Odsłony: 229

„Górnicze skarby pod ziemią, głęboko ukryte drzemią. Na ścianach, filarach górnicza dziś wiara wykuwa do skarbów drogę”
Słowa tej znanej górniczej piosenki, śpiewanej przez wiele śląskich zespołów ludowych podsunęły mi myśl, żeby w końcu zrealizować swoje marzenie i zobaczyć kopalnię węgla kamiennego. Tak jak mówi przysłowie, że szewc bez butów chodzi, tak i ja mieszkając tyle lat na Śląsku, nie byłam na dole w czarnej kopalni. Kiedy okazało się, że mogę ją zobaczyć, że mogę zjechać na dół, nie zawahałam się nawet przez moment.

Kopalnia „Królowa Luiza” w Zabrzu powstała w 1791 roku i jest jedną z najstarszych na Górnym Śląsku. W czasach swej świetności należała do największych i najnowocześniejszych w Europie. Nadano jej imię pruskiej królowej Luizy, będącej najbardziej wykształconą, znaną i wpływową kobietą na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Dzisiaj kopalnia jest już nieczynna, a znajdujące się tu obiekty w 1993 roku zostały wpisane do rejestru zabytków województwa katowickiego.

Część powierzchniową Skansenu tworzą zabudowania kopalniane z drugiej połowy dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku. Wokół dawnego szybu „Carnall” znajdują się budynki maszynowni, nadszybia, rozdzielni elektrycznej. Można tutaj zobaczyć urządzenia szybowe, ekspozycje zawiesi klatkowych, warsztat szybowy. Najcenniejszym zabytkiem w Skansenie jest unikatowa parowa maszyna wyciągowa o mocy dwóch tysięcy koni mechanicznych, wyprodukowana w 1915 roku w Dülmen w Niemczech, która do 1990 roku obsługiwała szyb o głębokości ponad pięćset metrów.

chodnik z ożebrowaniem metalowym
wózek do urobku w nadszybiu
muzeum w kopalni – postać gwarka

Część podziemna Skansenu zlokalizowana jest w rejonie dawnego szybu „Wilhelmina” i kopalnianego placu drzewnego. Obejmuje wyrobiska z początku dziewiętnastego wieku zaadaptowane do potrzeb trasy turystycznej i współczesne, zbudowane w ramach ośrodka szkoleniowego.

Zwiedzanie kopalni rozpoczyna się w szatni, gdzie zwiedzający otrzymują kaski a następnie w towarzystwie sztygara ¬ przewodnika, schodzą na głębokość trzydziestu metrów.

Wolno, patrząc uważnie pod nogi szłam korytarzem wykutym wśród czarnych ścian, podpartych drewnianymi stemplami i oświetlonym małymi żarówkami. Kopalniane chodniki i wyrobiska znajdują się na różnych poziomach i połączone są pochylniami. Trzeba bardzo uważać, żeby nie uderzyć głową o niskie sklepienie.

Po chwili wąski korytarz rozszerzył się, tworząc wyższe i lepiej oświetlone pomieszczenie. Tutaj znajdował się przystanek kolejowy. Tory, zwrotnice, we wnęce ściany węglowej niewielka poczekalnia. Coś w rodzaju metra, ale maleńkiego jak zabawka. Ciasne czteroosobowe wagoniki, były tak mikroskopijne, że ludzie z trudem mieścili się wewnątrz.

zawalony chodnik po tąpnięciu
ściana wydobywcza i zabytkowy kombajn
stary transporter węgla
magistrala do transportu urobku
chodnik z metalowymi stemplami
chodnik główny w kopalni

Rozległ się przeraźliwy sygnał dzwonka i pociąg ze zgrzytem ruszył wioząc pasażerów do odległej stacji w innym chodniku wydobywczym.

Nisko pochylona, prawie na czworakach przeciskałam się przez kilkudziesięciometrowy ciasny odcinek korytarza do komory wydobywczej. W komorze zaadaptowanej na małe muzeum znajdowały się wózki z urobkiem węglowym i postaci górników w ubiorach sprzed osiemdziesięciu lat. Spoglądając na nich czułam się trochę nieswojo, wiedziałam, że to tylko figury, ale wykonane tak znakomicie, że sprawiały niesamowite wrażenie i tylko Skarbnika, o którym opowiadał przewodnik, lub myszy siedzącej na filarze węglowym i ruszającej wąsami (legendy mówią, że Duch kopalni przyjmuje postać myszy lub żaby) tutaj brakowało.

Maszyna parowa w nadszybiu
kolejka pod ziemią – stacja przesiadkowa
kapliczka z figurką św. Barbary

Korytarz opadał niżej docierając do poziomu wydobywczego. Teraz można było zobaczyć pracę zabytkowego kombajnu jednobębnowego z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku, stary transporter węglowy czyli urządzenie, dzięki któremu węgiel transportowany był od ściany do wozów, a także tabor transportu podziemnego.

Następnie już szerokim, wygodnym korytarzem, stemplowanym żebrowo, stalowymi wspornikami tzw. upadową (wyrobisko nachylone pod kątem łączące chodniki na dwóch różnych poziomach wydobywczych), posuwałam się wolno ku wyjściu.

Nagle przewodnik się zatrzymał – Proszę spojrzeć jak niebezpieczna jest praca w kopalni – powiedział, pokazując ręką boczny chodnik, którego sklepienie znajdowało się o około trzydzieści centymetrów od gruntu a stalowa obudowa była silnie zgnieciona. Widok mroził krew w żyłach. ¬ To zostało zniszczone podczas silnego tąpnięcia, ale nikt w tym chodniku nie zginął – wyjaśnił sztygar. – Mówią, że Skarbnik górników ostrzegł. Starzy gwarkowie powiadają, że górnicy idący na przodek (przednia część wyrobiska) zobaczyli przed sobą jasne światło. Chcąc je ominąć skręcili w boczny chodnik, lecz światło nadal im drogę zagradzało. Wtedy jeden z nich rzekł: nie idźmy dzisiaj do pracy, bo coś złego się stanie. Nie poszli. To światło im życie uratowało – opowiadał przewodnik i ciągnął dalej.
– Skarbnik sprzyjał pracowitym i szlachetnym ludziom. Pomagał odnaleźć bogate żyły, czy przebić się przez twardą skałę. Często także pojawiał się osobiście, by ostrzec przed niebezpieczeństwem. Jednak Skarbnik nie tylko zwracał uwagę na pracowitość i uczciwość górników. Miał on też pewne zasady, których nie wolno było łamać. W kopalniach obowiązuje całkowity zakaz gwizdania, przeklinania i spania na dole. Nie tolerował on także, kiedy ktoś znęcał się nad końmi, które kiedyś pracowały w kopalni  i innymi zwierzętami. Dodatkowo zakazane było rzucanie kamieni do szybów, a także praca między godziną dwunastą a pierwszą, zarówno w dzień jak i w nocy. Łamanie tych zakazów wiązało się nie tylko z niebezpieczeństwem wypadku, ale także z tym, że rozzłoszczony Skarbnik mógł się pojawić i… naprać po pysku.

Jest i oczywiście legenda, których na Śląsku nie brakuje – powiedział sztygar z uśmiechem.

Pewnego razu, młody górnik chcący się ożenić, (w związku z tym potrzebujący pieniędzy) nie patrzył na zmęczenie, tylko ciężko ponad siły pracował. Kuł górnik ścianę i kuł, aż mu pot oczy zalewał, a tu wciąż zamiast węgla, kamień się sypał ze ściany. Wtem spod filara wylazła żaba. – Jak świat światem, żab w kopalni nie ma, szczury tylko biegają po ścianach – pomyślał górnik.
Ale żaba wylazła i wytrzeszczyła ślepia, a górnik widzi, że to jakaś siła nieczysta w tej żabie, więc nie mówi nic, tylko czeka. A tu żaba do niego ludzkim głosem skrzeczy i pokazuje, gdzie kuć należy. Pracowali z żabą razem przez cały miesiąc. Jak przyszedł dzień wypłaty, to żaba mówi do górnika:
– Weź taczki i jedź po pieniądze, powinni ci dać taczkę pełną, a po wypłacie przyjdź z taczką na dół.
Górnik się skłonił żabie i zrobił jak kazała. Kiedy wrócił z pełną taczką, żaba mówi:
– Dziel. I chłopak dzielił.
– To mnie, to tobie, to mnie, to tobie…
Aż tu na końcu został jeden pieniądz i górnik niewiele myśląc, a sprawiedliwie postępując, oddał go żabie. Ona zaś tak powiada:
– Jesteś sprawiedliwy człowiek i na grosz nie chciwy, że się rzetelnie ze mną podzieliłeś i jeszcze ten ostatni pieniądz mi oddałeś, tak ja ci wszystko daruję. Będziesz miał tego srebra na całe życie, tylko pamiętaj, żebyś już więcej nie pragnął i pod ziemię nie schodził, bo cię spotka nieszczęście…
Górnik pięknie żabie podziękował, dom postawił na górze, ożenił się i żył długo i szczęśliwie, ale Skarbnika posłuchał i więcej do kopalni nie zjechał.

Patronką górników jest święta Barbara, której figurkę można znaleźć w każdej kopalni. I tutaj przed wyjściem na powierzchnię znajduje się maleńka kapliczka, gdzie gwarkowie dziękowali swojej patronce za szczęśliwy dzień pracy.

tekst i fotografie Danuta Baranowska
materiał chroniony prawem autorskim

Danuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *