Odsłony: 1134
Selekcja według koloru. Najprostsza zasada sortowania brudnego prania przed włożeniem go do pralki to podział rzeczy na białe, jasne oraz czarne, ciemne. To dobra, podstawowa reguła. Warto jej przestrzegać, jeśli nie chcemy, aby nasza odzież uległa zafarbowaniu. Nie ufajmy zbytnio producentom chusteczek wyłapujących kolory, którzy zachęcają do łamania tego zalecenia, jeśli nie chcemy niemiłej niespodzianki. Nawet ja nie jestem taka odważna. Ba, chusteczki (kilka sztuk) wkładam przezornie do każdego rodzaju prania.
Jeżeli mamy dużo ubrań w jednej, ulubionej i niemal identycznej tonacji kolorystycznej, które często nosimy, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zrobić właśnie takie pranie. (Miałam kiedyś koleżankę, która tak pokochała jasny róż, że często suszyły się u niej rzeczy wyłącznie w tym kolorze). Obawiałabym się jednak łączenia w pralce np. ciemnoniebieskiego z błękitem – groźba zafarbowania. Dobrze jest też robić oddzielne pranie samych czarnych rzeczy, używając do tego specjalnego detergentu, który chroni ten barwnik przed wypłowieniem. Miłośniczki czerni zapewne nie mają problemu z regularnym zbieraniem takiego wsadu do pralki.
Temperatura ma znaczenie. Niektórzy osobno piorą bieliznę, nastawiając dodatkowo takie pranie na wyższą temperaturę minimum 40, a nawet 60º. Nie jest to pozbawione sensu. Ten rodzaj garderoby ma najbliższy kontakt z naszym ciałem, dlatego wymaga porządniejszego wyczyszczenia. Do tej kategorii można zaliczyć również dziecięce ubranka. Wcześniej warto jednak spojrzeć na przepis konserwacji, bo może się okazać, że ulubiona rzecz nie wytrzyma tylu stopni i albo się skurczy, zdeformuje, albo straci kolor. Dobrze jest i w tym przypadku pamiętać o przestrzeganiu zasady kolorystycznej. Najbezpieczniejsza temperatura dla wszystkiego, co wkładamy do pralki to 30º. Większość swoich prań ustawiam właśnie na tyle stopni. Obecnie na przeważającej liczbie metek znajdziemy dokładnie takie oznaczenie. Będzie to rysunek wanienki z wodą i liczbą 30º wpisaną w jej środek.
Maksymalne ciepło dla pościeli, ręczników i… dobra naszej pralki. Na wielu wszywkach przy tego rodzaju rzeczach znajdziemy rysunek z zalecaną temperaturą 60º. Ja poszwy, poszewki i ręczniki piorę w 95. Nie obawiam się ich zniszczenia, gdyż moje są w większości rzeczami z grubszej bawełny z małą domieszką syntetyku. Pamiętajmy, aby nie łączyć tych rzeczy z odzieżą, ale prać je osobno. Mają one bliski i częsty kontakt z naszym ciałem. Zostają więc na nich pot, czy resztki naskórka. Pranie w tak wysokiej temperaturze nie tylko zdezynfekuje pościel i ręczniki, ale także wnętrze naszej pralki.
Zasunięte na zamek, zapięte na ostatni guzik. Często do pralki wkładamy ubrania zasuwane na zamki, zapinane na guziki lub rzepy. Warto przed ich włożeniem je pozasuwać i pozapinać. Ząbki odsuniętego suwaka mogą zahaczyć o inne ubrania i nieestetycznie je pozaciągać, a nawet podziurawić. Do podobnych szkód mogą doprowadzić zapięcia rzepowe. Ostre ząbki zamka mogą być również niebezpieczne dla bębna. Niezapięte guziki mogą natomiast urwać się podczas wirowania. Wyjątek stanowią guziki przy kołnierzyku i rękawach koszul. Te powinny być rozpięte, aby detergent dotarł do miejsc, które najbardziej się brudzą. Jeśli mamy jakieś obawy, co do zaciągnięcia się odzieży w praniu, włóżmy ją przezornie do specjalnej kieszonki.
Lewa strona na wierzchu. Dobrze jest prać rzeczy przewrócone na lewą stronę. To ta strona ma bliższy kontakt z naszym ciałem, zatem brudzi się bardziej. Dodatkowo chroni to prawą stronę przed ewentualnym zmechaceniem i uszkodzeniem aplikacji czy innych naszytych na odzież zdobień.
Pralka czy pralnia? Wiele ubrań uszytych jest z wymagających materiałów, takich jak: wełna, jedwab, pierze, skóra. Nowoczesne pralki mają specjalne programy do czyszczenia takiej odzieży. Można zaryzykować, pod warunkiem, że na wszytej metce nie ma przekreślonego symbolu wody. Wtedy wybieramy w pralce właściwy program, ustawiamy temperaturę na maksymalnie 30º i redukujemy lub całkowicie wyłączamy wirowanie. Uważajcie jednak, gdyż bywa, że takie pranie w warunkach domowych często kończy żywot garderoby. Zdarza się mi się prać w pralce kurteczki ramoneski, te z tworzywa sztucznego. Piorę także tanie tenisówki, zawsze w materiałowym worku. Wszystko mam do tej pory. Do bębna bez strachu wkładam też zimowe, syntetyczne kurtki, chyba że są na tyle duże, iż się zwyczajnie nie mieszczą. Piorę także firanki, ale nie nitkowe makarony (kiedyś mimo włożenia do wielgachnego worka i zawiązania na supeł tak się poplątały, że musiałam z żalem wyrzucić) i wszystkie cieniusieńkie, żorżetowe bluzeczki. Te ostatnie, z obawy przed zniszczeniem, w ochronnych woreczkach do prania.
I jeszcze jedno – nie zapomnijmy przejrzeć kieszeni, aby nie wyprać ważnych dokumentów czy pieniędzy.
Pralki są po to, aby nie chodzić do pralni i nie prać ręcznie. Korzystajmy zatem z tego udogodnienia.
Katarzyna Pękala-Kuchta
materiał chroniony prawami autorskimi
Katarzyna Pękala-Kuchta
Z wykształcenia jestem polonistką (typ zdecydowanie gramatyczny) i logopedą. Najczęściej czytuję podręczniki akademickie i książki popularnonaukowe Literacko gustuję jednak w starych baśniach dla dzieci, ponieważ ich świat jest sprawiedliwy – dobro zawsze zwycięża, zaś zło zostaje ukarane, a dziecko po ich przeczytaniu staje się jakby dojrzalsze, ale nadal pozostaje sobą.
Prywatnie uzależniona jestem od czarnej, parzonej kawy. Moim sposobem na chandrę jest pranie w pralce automatycznej. W wolnych chwilach sama dla siebie robię decoupage i biżuterię w technice soutache.
