
LOGOPEDA RADZI: O “DZIÓBKACH”, czyli dlaczego butelki z ustnikiem typu Twist ‘n’ Sip to zło
Odsłony: 5409
“Mamooo, pić…” – takie wołanie często słyszymy na placu zabaw, na spacerze, w domu i w plenerze. Kupujemy dziecku zatem smaczny soczek i – żeby się pobrudziło – w butelce z tak zwanym “dzióbkiem”.
Butelka, a w niej soczek – samo zdrowie … oraz mały szczegół, który dużo psuje. I nie chodzi bynajmniej o znaczek E z jakąś nietypową cyferką, czy inny składnik napoju. Szczegół o wdzięcznej nazwie „Twist ‘n’ Sip Caps”, czyli po prostu „dzióbek”. Element z pozoru tak prozaiczny, że na pytanie „jaką spełnia funkcję”, każdy zapytany odpowie, zgodnie z prawdą zresztą, że zabezpiecza przed wylaniem zawartości na ubranie, czy do torby. Jest tak skonstruowany, że napój leci przez niego jedynie wtedy, gdy się go zassie lub ściśnie butelkę. Dodatkowo, w niektórych butelkach, można przekręcić specjalne pokrętło, by całkowicie zablokować zaworek. I tyle dobrego. Dalej jest już tylko gorzej…
Zdrowie dziecka zależy od tego, w jakich warunkach ono żyje i jaka jest jego dieta. Wiedzę o tym, co pociecha ma jeść i pić rodzice wynoszą z domu, od lekarzy, ale lwia część informacji napływa do nich z mediów. I tu rodzi się problem, bo informacje medialne są mocno przefiltrowane na rzecz producentów. Trzeba się wykazać nie lada dociekliwością, że o elementarnej wiedzy nie wspomnę, ażeby wyłowić z setek przekazów te najbardziej wartościowe.
Coraz więcej rodziców ma gdzieś z tyłu głowy osadzoną informację, że smoczki (czy to te w butelkach, czy te – uspokajacze) nie są wskazane, bo mogą być przyczyną wad zgryzu, a co za tym idzie, wad wymowy. Dlatego jak najszybciej stara się je z życia wyeliminować, żeby po krótszej lub dłuższej drodze uczenia się picia, dziecko przeszło na „dorosłe butelki” i kubki.
Potem to już tylko pozostaje kwestia tego, co dziecko pije. I tu włączają się w głowie medialne przekazy. Wiadomo, że takie i takie napoje są lepsze od takich i takich, bo są rekomendowane przez tych i tych. Można długo wyliczać, spierać się lub zgadzać, który z nich powinien być numer jeden, ale jedno jest pewne. Rodzice są zafiksowani na dwa aspekty szerokiego przecież pojęcia „zdrowia”. Witaminy oraz konserwanty, a raczej ich brak.
Zatem jakby ktoś zapytał rodzica, jakie zalety ma soczek, który pije jego pociecha, swój wybór uzasadniłby w takich właśnie kategoriach oraz gustem dziecka i wygodnym opakowaniem oczywiście.
I daję sobie rękę uciąć, że mało kto zwraca uwagę na coś innego, oprócz wyżej wymienionych. A przecież pojęcie „dobre” ma różne oblicza.
BUTELKA – A W NIEJ SAMO ZDROWIE ORAZ…
… oraz mały szczegół, który dużo psuje. I nie chodzi bynajmniej o znaczek E z jakąś nietypową cyferką, czy inny składnik napoju. Szczegół o wdzięcznej nazwie „Twist ‘n’ Sip Caps”, czyli po prostu „dzióbek”. Element z pozoru tak prozaiczny, że na pytanie „jaką spełnia funkcję”, każdy zapytany odpowie, zgodnie z prawdą zresztą, że zabezpiecza przed wylaniem zawartości na ubranie, czy do torby. Jest tak skonstruowany, że napój leci przez niego jedynie wtedy, gdy się go zassie lub ściśnie butelkę. Dodatkowo, w niektórych butelkach, można przekręcić specjalne pokrętło, by całkowicie zablokować zaworek.
I tyle dobrego. Dalej jest już tylko gorzej…
Dzieci, zwłaszcza podczas zabawy i upałów, dużo piją. Ponieważ mała buzia nie poradzi sobie jeszcze z półtoralitrową butelką bez dzióbka, więc kupowanie kilku półlitrowych butelek wiąże się z kosztami. Z kolei z jednej butelki można skorzystać tylko kilka razy. Potem traci sztywność i ogólnie butelka przestaje wyglądać estetycznie. Dlatego coraz częściej można spotkać malucha, któremu kupiono specjalny bidon à la butelka z „dzióbkiem”. Posiada ona atest, a na ulotce można wyczytać same superlatywy. Że jest niezawodna i niezastąpiona w szkole, na spacerze i na treningu, podczas wakacyjnych wypraw, że jest ergonomiczna, miękka, lekka, kolorowa a ustnik typu twist`n`sip pozwala utrzymać wysoki poziom higieny i wygody podczas picia.
A jak to się ma praktyce?
W praktyce, jak w życiu – zweryfikowało się to i owo. Dzióbek, zarówno w butelce jednorazowej, jak i bidonie, został zaprojektowany tak, aby go nie rozkładać. Jednak warto się przekonać, jakie skarby pojawiły się na wewnętrznych częściach nakrętki.
Pewien ojciec, zaniepokojony bólami brzucha o niejasnej etiologii swojej córki, podzielił się tym niepokojem z facebooku. Ktoś zasugerował mu wtedy w komentarzach, że przyczyną choroby mogą być bakterie gnieżdżące się przy dzióbku butelki.. Mimo że codziennie dokładnie mył butelkę gorącą, przegotowaną wodą, a także była sterylizowana, mężczyzna skorzystał z sugestii i rozciął ustnik. To co tam zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania.

Na zdjęciu widać jaka “fajna” hodowla bakterii może powstać przy ustniku tego gadżetu.
Post mężczyzny nie był skierowany bezpośrednio do producenta butelek, ale i tak podjęto działania, aby rozwiązać problem. W efekcie powstał film na youtubie przedstawiający sposób czyszczenia ustnika.
SKOK DO NIEMOWLĘCTWA
O tym aspekcie, o którym zaraz napiszę, raczej mało kto myśli, bo mało kto tak naprawdę „zna się na medycynie”. Taki mały kolokwializm. W przenośni i niestety prawie dosłownie.
Kto bowiem wie, jaką pracę musimy wykonać, aby napić się z butelki zaopatrzonej w ustnik typu „dzióbek”? A szkoda, bo wiedza z tego zakresu mogłaby zaimponować na przykład przyjaciółkom – mamom z placu zabaw, ale i każdemu w sumie, ponieważ to jest ciekawe i, co tu dużo kryć, bardzo pouczające.
Otóż podczas picia z butelki z dzióbkiem następuje wysunięcie oraz obniżenie żuchwy i języka. Na języku pojawia się wgłębienie, wargi się zaciskają i następuje wciągnięcie policzków. Płyn zostaje wydobyty ruchami posuwistymi.
Czynność połykania wymaga przerwania oddychania.
Ta wiedza jednak ma służyć nie tylko wyróżnieniu się w towarzystwie, ale pewnej ważnej refleksji. Wyżej wymienione czynności bowiem są łudząco podobne do … uwaga …czynności towarzyszących ssaniu z butelki! Zatem zamiast iść naprzód, podświadomie przedłużamy dziecku okres ssania, który powinien wygasać po pierwszym roku życia.
TO NIE CZARNOWIDZTWO
Oczywiście wszystko jest dla ludzi, więc i butelki z ustnikiem też ułatwiają życie. Warunek jest tylko jeden. Nie regularnie, nie codziennie i przez nie przez kilka godzin. Bo systematyczne utrwalanie złego nawyku może wcześniej, czy później skutecznie zniekształcić aparat mowy każdego malucha. Już od 1 roku życia bowiem zaczyna się stopniowo kształtować u dziecka pionowa pozycja języka w jamie ustnej będąca podstawą późniejszej prawidłowej realizacji głoski L oraz głosek szeregu szumiącego: SZ, RZ, CZ, Dż oraz w końcowej fazie kształtowania się aparatu mowy – głoski R. Poza tym, opieranie małych ząbków kilka lub kilkanaście – jak nie kilkadziesiąt – razy dziennie na okrągłym ustniku generuje wadę zgryzu, jaką jest zgryz otwarty wywołujący seplenienie międzyzębowe.
Zatem widzimy, że czarny scenariusz, jakiego obawiali się rodzice oduczając swoje dzieci od smoczka, może i tak się spełnić.
PROBLEMY CHODZĄ PARAMI A CZASEM STADAMI…
Zły zgryz i słaba pionizacja języka to nie jedyne negatywne skutki używania naszego popularnego gadżetu. Pisałam już o bakteriach lubiących pomieszkiwać zakamarki ustnika, ale jeśli ktoś pomyślał, że wystarczy zastosować sugestie producenta w kwestii zachowania higieny ustnika, żeby pozbyć się problemu – jest w błędzie. Co prawda do żołądka dziecka nie dostaną się już bakterie i grzyby, ale to nie koniec kłopotów jakie on przysparza.
Bo jak nie żołądek, to zęby. A ściślej ich szkliwo.
Dzióbek, zarówno w butelkach jednorazowych jak i bidonach, jest krótki. Na tyle krótki, żeby płyn zassany przez dziecko „omiatał” zęby. Jeśli dziecko pije wodę, pół biedy, ale jeśli pije soki – nawet te rekomendowane przez media, czy lekarzy pediatrów – pojawia się inny problem.
Mimo że zęby są jedną z najtwardszych kości, mają jeden słaby punkt: bardzo łatwo je zniszczyć kwasami. Są one obecne nie tylko w kwaśnych napojach i potrawach, ale w wielu napojach, także tych o słodkim smaku, które nasza pociecha może spożywać nawet codziennie w ramach profilaktyki zdrowotnej.
KWASY – ZAWODNICY PIERWSZEJ KLASY
Bakterie, które naturalnie występują w jamie ustnej, przetwarzają cukier zawarty nie tylko w słodkich napojach, ale także w słodkich sokach owocowo-warzywnych w kwas, który uszkadza powierzchnie zębów. Zęby mleczne, ze względu na swoją budowę, są bardziej podatne na próchnicę niż zęby stałe. U dzieci poniżej 6 roku życia próchnica rozwija się szybciej niż u starszych dzieci. Początkowo przebiega ona bez dolegliwości, dopiero po pewnym czasie pojawia się ból. Nieleczona może prowadzić do utraty zębów. Należy pamiętać, że próchnica zębów mlecznych może uszkadzać też wyrzynające się zęby stałe.
Nie wszyscy wiedzą, że w ciągu 5 min od zjedzenia posiłku pH jamy ustnej spada poniżej 5 i stan taki utrzymuje się do około 60 minut, zanim pH wróci do normalnych wartości. Dzieje się tak głównie dzięki działaniu śliny.
Nasza ślina normalnie posiada pH około 6,5, co jest korzystne dla zębów. Kiedy pH spada poniżej 5,5 szkliwo zaczyna się rozpuszczać. Jeśli dziecko pije coś, czego pH jest niższe niż 5,5 zaczyna to niszczyć jego zęby.
Kwasowość substancji jest mierzona przy pomocy skali pH. Im mniejsze pH posiada dany napój tym jest bardziej kwaśny.
Soki owocowe są zdrowe, ale jeśli mamy wybór, zawsze lepiej zjeść naturalny owoc, dodatkowo posiadający błonnik. A oto wartości pH popularnych soków owocowych:
– sok pomarańczowy pH 3.5
– sok jabłkowy pH 3.2
– sok ananasowy pH 3.4
– sok gejpfrutowy ph 3.1
– sok żurawinowy pH 2.6
– sok cytrynowy pH 2.0
Soki warzywne też mają swoje za uszami. Mimo że bardzo zdrowe, nierzadko posiadają niskie pH, które zazwyczaj ma wartość około 4.1 pH.
Najbardziej kwaśnym jest sok pomidorowy i to jego dodatki są głównie odpowiedzialne za niskie pH w mieszankach wielowarzywnych soków.
Wszyscy właściwie wiedzą, że napoje gazowane mogą rozpuszczać zęby. Oprócz kwasów dodawanych ze względu na smak, są wysycane dwutlenkiem węgla dającym dodatkowo kwaśny odczyn. Oto kilka przykładów:
– Coca Cola , Pepsi pH 2.5
– Mountain Dew pH 2.9
– Sprite pH 3.42
Choć zwykła zaparzona herbata ma pH 7.2 , jej formy „Ice” są bardzo kwaśne
– zwykła Ice tea pH 3.5
– Nestea Sweetened Lemon- pH 2.97
– Nestae pH 3.04
– Lipton Brisk pH 2.87
Mineralne wody smakowe na pozór wydają się dobrą opcja w stosunku do napojów gazowanych jednak często zawierają cukier, sztuczne słodziki oraz są mocno kwaśne.
Ich pH to ok 3.2
NO ALE BEZ SOCZKÓW?!…
Ależ nie! Nie popadajmy z jednej skrajności w drugą! Po prostu należy kierować się zdrowym rozsądkiem.
Po pierwsze, jak wspomniałam wcześniej, warto soki owocowe zastąpić całymi owocami. Ze względu na błonnik, który ma nieoceniony wpływ na układ pokarmowy, ale także dlatego, że dziecko gryząc i żując ćwiczy swój aparat artykulacyjny. Ma to duże znaczenie, zwłaszcza dla małych dzieci, u których faza kształtowania się mowy jest w pełnej fazie.
Po wypiciu takiego soczku należy najszybciej, jak to możliwe przepłukać zęby wodą.
Jeśli zabieramy butelkę z sokiem na spacer z dzieckiem, nie dawajmy mu do jej do wózka, żeby ssało sobie z niej soczek (czarna magia butelki z dzióbkiem!) tylko niech go wypije na tyle szybko, na ile to jest możliwe.
AD REM…
Problem opisany w tym artykule w świadomości rodziców praktycznie nie istnieje. Przygotowując się do tego tematu nie miałam łatwo. Informacji o „dzióbkach” wiele nie ma. Można z tego wysnuć wniosek, że „wszechdostępność” ułatwienia, jakim jest ustnik typu Twist ‘n’ Sip. w butelkach plastikowych i bidonach sprawia, że ludzie po prostu przechodzą z tym do porządku dziennego, kompletnie bez refleksji. To tak, jakby zapytać ich jaki wpływ na zdrowie ma kubek, do którego wlewana jest kawa z dystrybutora. Ma jakiś wpływ w ogóle?
No właśnie. Czy picie z „dzióbka” ma jakiś wpływ? – można zapytać analogicznie. Ma. Tylko trzeba sobie niektóre rzeczy wyobrazić, niektóre skojarzyć ze sobą, żeby móc sobie na to pytanie odpowiedzieć, czego właśnie podjęłam się w tej racy.
Picie z butelki zaopatrzonej w ustnik ma oprócz kilku zalet tę moc, która sprawia, że może naprawdę zaszkodzić dziecku. Popsuć zęby, zdeformować zgryz, rozleniwić język a nawet spowodować sensacje żołądkowe. To jest dość szeroki wachlarz szkód na tak mały, praktyczny gadżecik.
BIDON Z “DZIÓBKIEM” MA ZŁY WPŁYW NA ZĘBY I ROZWÓJ MOWY: ZATEM CO W ZAMIAN?
Czy warto w związku z tym zrezygnować z tego typu ułatwienia? Oczywiście, że warto. Powstaje pytanie, i słusznie zresztą, co w zamian? Kubeczek? Szklanka? To w domu. A na spacer?
Bidon. Ale ze słomką. Bo dzięki piciu przez słomkę aktywne są najważniejsze mięśnie twarzy dziecka, a więc mięśnie ust, których praca jest nieoceniona w rozwoju mowy i mięśnie policzków. Aby pociągnąć płyn, dziecko musi bowiem objąć wargami słomkę i użyć dużej siły. W przyszłości, dzięki dobrze wyćwiczonym mięśniom, dziecku łatwiej będzie artykułować głoski. Poza tym podczas picia przez słomkę maluch uczy się panować nad oddechem (jednocześnie przełykać i oddychać).
Najlepiej wybrać taki bidon, który ma słomkę twardą i szeroką.
Jeżeli słomka jest za cienka, maluch nie potrafi objąć jej odpowiednio ustami, jeżeli jest za miękka, robi sobie z niej gryzak.
Jeśli jeszcze będzie posiadał zatyczkę, która ochroni napój przed rozlaniem, każda mama będzie zadowolona, a dziecko uniknie problemów w przyszłości.
Rekomendowane, specjalistyczne bidony dla małych dzieci znajdziecie TUTAJ
Butelkom z „dzióbkiem” można zatem bez żalu powiedzieć adieu!
Opracowała Klaudia Maksa
materiał chroniony prawami autorskimi
Od autorki
W tekście wklejone zostały małe fragmenty źródeł, są to przede wszystkim dane techniczne i jakościowe.
Dane pochodzą ze stron:
https://vimeo.com
http://www.edziecko.pl/rodzice/7,79318,19638607,tata-siedmiolatki-ostrzega-zagladajcie-co-kryje-sie-w-nakretkach.html
https://prezi.com/
https://twojlunchbox.pl/
https://www.facebook.com/KlinikaStomatologicznaEstetika
http://www.meritum.lodz.pl/baza_wiedzy.html
https://sistemaplastics.com/news/entry/twist-n-sip-caps-cleaning-instructions-announcement
http://higienistki.pl/
Klaudia Maksa. Z zawodu neurologopeda i pedagog terapeuta. Pracuje z dziećmi z MPD. Posiada wiele dyplomów i certyfikatów, które leżą sobie na dnie szuflady kompletnie niepotrzebne. Jednak każdy z nich wiąże się z jakimś ważnym okresem życia i niesie oprócz umiejętności, czy jak to się teraz nazywa – kompetencji, wiele wspomnień i doświadczeń. Codziennie przygląda się ludziom i światu jednym okiem w przenośni i dosłownie. Magazyn Życie i pasje, który stworzyła w akcie desperacji, żeby mieć bodziec do rehabilitacji, okazał się dobry pomysłem nie tylko dla niej, ale dla innych także, o czym świadczy coraz liczniejsze grono czytelników.

Bardzo ciekawy wpis, dzięki za te wszystkie wskazówki! U nas już 5-latka, która ma swój ukochany bidon Starpak, ale dla młodszego synka właśnie szukam czegoś… Dobrze, że trafiłam na ten wpis 🙂
A co z kubkami termicznymi? Można, nie można?
Jeśli kubek termiczny ma nakrętkę, albo jak kto woli nasadkę z dziurką do picia, to ta nakrętka żeby nie przeciekała, musi być konstrukcją złożoną z części, czyli nie da się jej tak rozkręcić, aby można było umyć wszystko dokładnie, żeby zlikwidować bakterie. Natomiast jeśli kubek termiczny ma tylko dzióbek, to permanentne korzystanie z niego może przyczynić się do wady zgryzu.
Najlepszym rozwiązaniem jest kupienie zwykłego, małego termosu i wlanie ciepłego płynu do szklanki, albo kubeczka lub picie przez słomkę