DWA ZWYKŁE SŁOWA, Ashley Rhodes-Courter – recenzja

literatura obyczajowa i współczesna patrornat medialny

Odsłony: 589

Dwa-zwykle-slowaTakich historii nie można przemilczeć, takich książek nie można pomijać. To nie tylko poruszająca, wywołująca wiele emocji, od współczucia po oburzenie i wściekłość, opowieść dziewczynki, która przez dziewięć lat tułała się po domach zastępczych,  by w końcu trafić do adopcji. To także budujące świadectwo niesamowitej determinacji  w pokonywaniu trudności oraz w dążeniu do celu, jakim jest domaganie się sprawiedliwości i dopuszczenie do głosu tych, którzy dotąd byli ignorowani, pokrzywdzeni, zagubieni w szwankującym systemie społecznym.
PATRONAT-LOGO
Ashley Rhodes-Courter, młoda, zdolna, wykształcona Amerykanka została kiedyś laureatką konkursu na esej o Harrym Potterze, ale jej debiutancka książka,  Dwa zwykłe słowa, nie ma nic wspólnego z fikcją literacką. To historia oparta na faktach, przejmująca, do bólu prawdziwa, bardzo ważna. Napisana w formie zbeletryzowanego pamiętnika, z reporterskim zacięciem. Z wiadomych przyczyn zmieniono imiona większości osób oraz szczegóły pozwalające na ich identyfikację, wydarzenia i przeżycia są natomiast autentyczne. Autorka jest działaczką społeczną, rzeczniczką reformy systemu opieki zastępczej w Stanach Zjednoczonych, szczególnie leży jej na sercu trudna sytuacja dzieci oczekujących na adopcję. Sama wszak tego doświadczyła.

Jej matka okazała się osobą nieodpowiedzialną, niewydolną wychowawczo. Ashley wraz z malutkim przyrodnim braciszkiem Luke’m trafiła do pieczy zastępczej. Miała jednak to szczęście, że po dziewięciu latach tułaczki, pobytach w rozmaitych “przechowalniach”, schroniskach, domach tymczasowych, przechodzeniu pod skrzydła coraz to innych opiekunów społecznych, urzędników i terapeutów, została adoptowana, otoczona ciepłymi uczuciami. Znalazła bezpieczny dom, rodzinę, swoje miejsce na ziemi, i mówiąc potocznie – “wyszła na ludzi”. Nie zapomniała o tym, co przeszła, wręcz przeciwnie – powróciła do swoich przeżyć.

Odtworzyła wydarzenia, posiłkując się  własną pamięcią oraz obszerną dokumentacją – zarówno tą z opieki społecznej jak i sądową, artykułami, rozmowami i innymi, skrupulatnie zebranymi materiałami. Książkę zadedykowała “przeszło pięciuset tysiącom amerykańskich dzieci, które wciąż czekają na bezpieczne, stałe domy”. Napisała ją reprezentując głos tysięcy dzieci tkwiących w systemie opieki społecznej, który, jak się okazuje, daleki jest od ideału.  Dała świadectwo prawdzie,  twardej i często okrutnej, pełnej krzywdy rzeczywistości. Opowiedziała o dramatycznych przejściach, niezrozumiałych decyzjach, rozdzielaniu z bratem, ciągłym przenoszeniu z placówki do placówki,  o piekle, jakie zgotowali swoim podopiecznym państwo Moss – wobec nich wytoczono proces sądowy.

Ashley podziękowała wielu wspaniałym osobom, rodzicom adopcyjnym, członkom rodziny,  strażnikom ad litem, urzędnikom opieki, nauczycielom, opiekunom, doradcom prawnym, sędziom, wszystkim, którzy otoczyli ją troską, pomocą, wywarli wielki wpływ na jej życie i przyszłość. Jak wyliczyła, na podstawie akt, w jej przypadek zaangażowanych było aż 195 osób, i tak naprawdę najbardziej pomogły jej dwie, ochotniczki działające w systemie opieki, to dzięki nim Ashley dostała swoją życiową szansę i nie zaprzepaściła jej. Książka nie jest bynajmniej laurką pod ich adresem.

Rhodes-Courter wyraźnie mówi o tym, że “niektórzy nie powinni zajmować się nawet myszoskoczkami, a co dopiero dziećmi” (s. 246), wspomina, że oprócz wielu dorosłych, którzy “wykonali dobrą robotę” trafiło się “kilka zgniłych jabłek” (s. 290): osób, które ją porzuciły, zaniedbały, znęcały się nad nią, lekceważyły, ignorowały, nie dawały wiary jej słowom. Potępia profesjonalistów naruszających standardy zawodowe, zaufanie publiczne. Często bowiem zawodziła administracja, spóźniający się urzędnicy,  zaniedbania w papierach, kulejące procedury.

Jej świadectwo, obejmujące kilkanaście lat z życia, pokazuje nie tylko amerykański  system opieki społecznej, głownie Florydy i Południowej Karoliny, ale szereg dziecięcych dramatów, od rozdzielenia z bliskimi i zawiedzionego złudnymi obietnicami zaufania, po traumatyczną utratę ukochanych lalek i ubrań, narastające problemy wychowawcze, trudną adaptację do nowych warunków, skomplikowane relacje z rodziną biologiczną,  problemy emocjonalne i inne.

Nie znajdziemy tu “urzędniczej” mowy, cytowania dokumentów, suchych opisów nic podobnego. Cały czas mamy do czynienia z wartką, pełną emocji, osobistą opowieścią, która porusza do głębi. Nieraz łza się w oku zakręci, nieraz zaciśniemy pięści z oburzenia, wściekłości, czy bezsilności. Krótko mówiąc, serce się kraje.  Trzeba jednak podkreślić, że  tu nie występuje tania gra na emocjach odbiorcy, tu liczy się autentyczność przekazu.

Ashley miała szczęście, udało się jej znaleźć w kochającej rodzinie, bezpiecznym domu, zdobyła wykształcenie, perspektywy na przyszłość. Dostała szansę i dzięki “dwóm zwykłym słowom wypowiedzianym w ważnym życiowym momencie mogła z niej skorzystać. Wygrała…  Ale jaki los spotka inne dzieci objęte opieką społeczną?

To bardzo ważna książka, która otwiera oczy, uwrażliwia, wiele uświadamia. Wzrusza, bulwersuje, daje do myślenia. Przypomina, że warto dopuścić do głosu tych, którzy, według przysłowia,  jak te ryby go nie mają. Przykład Ashley może dodać skrzydeł, zmotywować,  pomóc uwierzyć w to, że adopcja ma sens, a trudne koleje życia nikogo nie przekreślają. Po wpływem takich historii, jak ta, być może jedni odważą się mówić, a drudzy nie pozostaną głusi i obojętni…

Dwa zwykłe słowa szczególnie polecam osobom, które chętnie sięgają po literaturę faktu, po historie z życia wzięte, autentyczne relacje, wszystkim nieobojętnym na krzywdę dziecka, w jakikolwiek sposób zainteresowanych tematem adopcji i opieki zastępczej, także pracy socjalnej. Tej książki nie można przegapić.

Agnieszka Grabowska
materiał chroniony prawem autorskim

Dwa-zwykle-slowa

Wydawnictwo Replika
Autor: Ashley Rhodes-Courter
Tytuł: Dwa zwykłe słowa
Przekład: Martyna Plisenko
Tytuł oryginału: Three Little Words
Data wydania : 13 marca 2018
Liczba stron: 312
ISBN: 978-83-7674-684-5

 AGAAgnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *