Odsłony: 642
Wszystko teraz jest świąteczne albo przedświąteczne. Są świąteczne prezenty w formie zabawek za jedyne 349 złotych i świąteczne reklamy zachęcające do kupna tych zabawek za jedyne 349 złotych, reklamy które ciągną się przez całe godziny, żebyś potem mógł obejrzeć piętnaście minut świątecznego filmu, który puszczają od miesiąca niemal codziennie, bo choć stary i nudny – jest świąteczny. Są świąteczne rabaty, które wyciągają z kieszeni więcej niż by się wydawało, świąteczne promocje w stylu kup sześć kilo masła, i tak zjełczeje, ale będziesz miał zapas na świętą. Taki czas …
Są świąteczne życzenia, większość z kategorii tych, po których miałbyś ochotę zatłuc młotkiem życzeniodawcę albo opluć życzeniobiorcę, w zależności od tego, na którym miejscu łańcucha pokarmowego aktualnie się znajdujesz. Są świąteczne imprezy, na które trzeba, lub wypada iść, choć zalety integracyjne tych spędów kończą się wypryskami ropnymi na twarzy i sumieniu.
Świąteczne męki karpia, bo choć karpie jem, jak najdalsza jestem od zachwytów nad „zupą”, w której pływają.
Są świąteczne pożyczki „prawie” za darmo, które odbiją się czkawką na wiosnę, akurat wtedy, kiedy dzieci będą potrzebowały nowych butów.
Są świąteczne kolejki w supermarketach i świąteczna dobroczynność, bo przecież całoroczna nie byłaby tak cudownie tania i bajerancko widoczna.
Mrugające światełkami świąteczne ozdoby na ulicach miast, które pożerają kilowaty i złotówki, ale co tam, są święta, trzeba być beztrosko rozrzutnym. Są świąteczne jarmarki z tonami świątecznego bubla i świąteczne sprzątanie do upadłego, a potem..
Potem wujek Irek znów się upije (taka też świąteczna tradycja), dzieci nie będą chciały pocałować ciotki Anki, bo ma wąsy, karp będzie suchy, bo z supermarketu, kapusta zła, bo kwaszona, nie kiszona, uszka gliniaste, grzyby chińskie, barszcz za słony…
Kuzynka znów rozdepcze czekoladowego mikołaja i będzie chciała sklejać go klejem do protez, a prezenty będą nie takie jak trzeba. Znowu krawat? Dlaczego płyn do kąpieli, czyżbym się nie mył? A to? Dezodorant? Przecież ja nie śmierdzę!
Książka? Nie no, kto teraz ma czas na czytanie? Może na emeryturze, ale teraz?
W telewizji zwykła sieczka podlana świąteczną polityką, a na Pasterkę za zimno.
I znów człowiek powie sobie, że to ostatni raz, kiedy tak się zaorał, że w przyszłym roku będzie lepiej, że będzie wprost cudownie…
Że bardziej z rodziną niż z reklamami…
No, ale to przecież taki czas.
Już od listopada znów w sklepach pojawią się choinki, tabuny mikołajów będą z wytrwałością psów tropiących śledzić twoje poczynania i jak korniki wygryzać debety na kartach płatniczych.
Kevin znów zostanie sam w domu.
Świąteczny.
Iwona Banach
materiał chroniony prawami autorskimi
Iwona Banach jest tłumaczką, nauczycielką, mamą dorosłej niepełnosprawnej dziewczynki, pożeraczką książek, szydełkoholiczką i straszną bałaganiarą. Interesuje ją dosłownie wszystko (no, może poza ekonomią i motoryzacją). Szczególnie kreatywna bywa w kuchni, choć rodzina twierdzi, że do jej obiadów zamiast solniczki należałoby dołączać gaśnicę (występujący w powieści pikantny sataraż nauczył ją przyrządzać tata). Nie jest aż tak roztargniona jak Regi, jedna z bohaterek, ale potrafiłaby schować masło do piekarnika, a kota do lodówki (gdyby nie to, że koty to zwierzęta przytomne i głośno protestują). Ta arcysympatyczna i pogodna osoba jest autorką książek Pokonać strach, Chwast, Pocałunek Fauna, Szczęśliwy pech, Lokator do wynajęcia, Czarci krąg, Maski zła oraz tłumaczką: Lilith, Zielone piekło, Za drzwiami, Koniec jest moim początkiem, Mistycy i magowie Tybetu, Migdał, Rzeźnik, Florencka gra, Syn Człowieczy. Otrzymała wyróżnienie w konkursie Twój Styl – Dzienniki Kobiet oraz wyróżnienie w konkursie Najważniejsze jest Niewidoczne dla oczu – za powieść Pokonać strach, pierwszą nagrodę w konkursie wydawnictwa Nasza Księgarnia za powieść Szczęśliwy pech.
