ZIEMNIORY I SPÓŁKA – przepis na szybką kolację
Odsłony: 883
Wiadomo, różnie to bywa z czasem i okolicznościami, ale jednak trzeba jakieś posiłki przyrządzać. Ileż można jeść kanapki… Ileż można jeść serki i jogurciki… Czasem po prostu aż chce się czegoś konkretnego, czegoś dobrego, ale też niezbyt pracochłonnego.
U nas zazwyczaj bywa tak, że jeśli obiad jest solidny, to kolacja – lekka, a jeżeli jest “ledwo co” zupa z wczoraj, to staramy się, aby na wieczerzę, spożywaną taką raczej wcześniejszą porą, był “konkret”. Przeważnie na parówkach lub czymś w tym stylu się kończy, ale zdarza się, że dopadnie mnie kulinarna wena. Wówczas mamy na przykład danie, które zatytułowałam “ziemniory i spółka”.
Tym razem nie mam autorskiej fotografii. Nie dlatego, że potrawa niezbyt efektowna, niespecjalnie wyglądająca, bura, ciapowata… Nie. Dlatego, że tak szybko ją zjedliśmy i nic nie zostało. A przepraszam, łupiny zostały. Nieciekawe byłoby zdjęcie, prawda? 😉
Nie jedliśmy nic szczególnego, ot, danie , jak to czasem mówię “pastewne”. Ziemniory, ziemniory zwyczajne, w mundurkach, czyli w łupinach gotowane. Gorące, parzące w palce, smakiem znacznie przewyższające te obrane i utłuczone (bądź w całości “z wody” podane).
Ale tak same te ziemniaki żarliście? – zapytacie.
Nie, z apetytem!
I ze spółką, czyli z sałatką z tuńczyka.
Oto przepis, taki dość klasyczny:
1 puszka tuńczyka w kawałkach w oleju
pół puszki kukurydzy
1 średnia cebula
2 jajka ugotowane na twardo
pieprz, sól
łyżka mieszanki pt.”Zioła do sałatek”
jeszcze powinien być majonez, tak ze 2-3 łyżki ( nie miałam, więc dałam śmietany)
Cebulę i jajka pokroić w kostkę, wraz z tuńczykiem i kukurydzą wymieszać, przyprawić.
Ot, cała filozofia!
Znakomicie smakuje z ziemniakami w mundurkach.
Takie proste, a takie dobre.
Polecam, Agnieszka Grabowska
materiał chroniony prawem autorskim

Jestem odmiana kobiety niegotująca. Ale sałatkę z ziemniorami spróbuję.Nawet ja taką potrafię uczynić.Dziękuję za pomysł.