Odsłony: 834
RECENZJA PREMIEROWA
Potocznie mówi się, że „nieszczęścia chodzą parami”, ba – czasem nawet całymi stadami. Monika – bohaterka pierwszej części książki Wcale mi nie zależy Miry Białkowskiej jest tego najlepszym przykładem. Na piętrzące się problemy, za radą przyjaciółki, kupuje… miotłę i zawiązuje na niej czerwoną wstążeczkę. Wychodzi z założenia, że jeśli to nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi…
Niestety, pakuje się w coraz większe tarapaty a stłuczka z „Dziadem” przelewa czarę goryczy. Wydaje jej się, że limit nieszczęść wyczerpany, ale gdzie tam. Na imieninach u przyjaciółki okazuje się, że jednym z gości jest … Tak, zgadliście – „Dziad”! Kobieta ma już serdecznie dość. A tymczasem … No cóż, „nie taki diabeł straszny, jak go malują”. „Dziad” okazuje się całkiem sympatycznym panem, który naszej Monice nieźle namiesza w życiu. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że „Dziad” to starszy pan a Monika – kobieta w wieku emerytalnym.
Zaraz, zaraz, a kto powiedział, że miłość zarezerwowana jest tylko dla młodych?
Znajomość starszych państwa (o rany, jak to oficjalnie zabrzmiało) niestety nie jest usłana różami, a jeśli tak, to na pewno tymi, które mają największe kolce, ale o tym poczytacie sami.
Ciekawym zabiegiem jest zastosowanie przez autorkę naprzemiennej narracji – losy bohaterów śledzimy raz z perspektywy Moniki a raz „Dziada”.
Książka urzekła mnie jednak językiem. Doskonale wplecione potoczne związki frazeologiczne (np. „nadawać na tych samych falach”) przemieszane zostały z cytatami z literatury pięknej (np. „Duchowi memu dała w pysk i poszła” (str. 33)) i okraszone fraszkami pisanymi w wolnych chwilach przez … bohaterkę (gwoli ścisłości czasem są to fraszki J. Sztaudyngera), sprawiają, że nie da się nie roześmiać.
Mamy też głębokie przemyślenia: „Dlaczego nie potrafimy cieszyć się szczęściem, które posiadamy? Zamiast pielęgnować to, co udało nam się osiągnąć, porzucamy to gdzieś w kącie i pozwalamy, by się przykurzyło, powoli zapominamy, że jest to dla nas ważne. Aż wreszcie faktycznie przestaje być ważne to na czym nam zależało, o co być może nawet walczyliśmy” (str. 48)
Druga część, którą rozpoczyna cytat z Eneidy Wergiliusza „Fata viam invenient” (Przeznaczenie znajdzie drogę) to dalsze losy innej z bohaterek, która „na stare lata” decyduje się jechać do sanatorium, by podreperować swoje zdrowie.
Niestety, nie wszystko idzie zgodnie z planem, a właściwie nic nie idzie zgodnie z nim. Lekarz przepisuje jej nie te zabiegi, co chciała, które w dodatku bardziej jej szkodzą niż pomagają. Ponadto zaraz na wieczorku zapoznawczym ktoś na tyle skutecznie uszkodził jej nogę, że nie tylko nie może chodzić po ukochanych górach, ale nawet zwykły spacer sprawia jej spore problemy. Czeka ją zatem kolejna wizyta u sanatoryjnego medyka, który nie wydaje się być zbyt sympatyczny. No, ale cóż – nie ma wyboru.
Okazuje się jednak, że tak jak „nie można oceniać książki po okładce” tak i człowieka po pierwszym wrażeniu, jakie na nas zrobił. Lekarz okazuje się całkiem sympatycznym starszym panem, który …
Tak, obie części książki poprowadzone są według pewnego schematu fabularnego, choć oczywiście wypełnione innymi treściami. Nie ma co jednak marudzić. Czyta się lekko, łatwo i przyjemnie a w dodatku gwarantowana duża dawka szczerego śmiechu.
Polecam, Beata Grzywacz
materiał chroniony prawami autorskimi
Beata Grzywacz – absolwentka filologii polskiej na UJ, wieloletnia nauczycielka, liderka kampanii Cała Polska Czyta Dzieciom, pomysłodawczyni Szkolnego Klubu Przyjaciół Książki, który prowadzi od 3 lat, autorka bloga „Tarnobrzeskie kobiety”. Lubi, gdy się coś dzieje, dlatego wciąż podejmuje nowe wyzwania – im trudniejsze, tym lepiej.
Wydawnictwo Literackie Białe Pióro
Autor: Mira Białkowska
tytuł: Wcale mi nie zależy
Data wydania: 2017
ilość stron: 339
ISBN:978–83–64426–96-4