PUKANIE DO LODÓWKI – felieton Iwony Banach

Odsłony: 881

girl-1712682_1920Jedna z moich koleżanek, po zerwaniu z facetem postanowiła zacząć życie od nowa. Pomysł super, tylko z realizacją poszło gorzej.

Postawiła na picie, Internet i TV. Pierwsze, co kupiła, to super telewizor 3D, a potem poszła w internetową „odnowę biologiczną” i to był odlot, ale ona odleciała trochę za mocno.

Zadzwoniła do mnie któregoś wieczora i pełnym przerażenia głosem wyszeptała:

– Czy mogłabyś do mnie przyjść, coś mi wylazło z telewizora.

Takie stwierdzenie mocno mnie zaciekawiło i przekierowało moje myśli na pewien film. Tak zgadliście „The Ring” i ta opcja wcale mnie nie rozbawiła.

– Coś ci wylazło z telewizora?! – wrzasnęłam w panice. Wieczory, zwłaszcza te jesienne nie są dobre na takie rewelacje. Za bardzo pobudzają wyobraźnię! I co mogło jej wyleźć? Kabel? Jakiś wędrowny podzespół?

– Wylazło, mówię ci,  było straszne…. całe zakrwawione…

Znacie to zabawne stwierdzenie, że jeżeli czujesz się samotny, wystarczy, żebyś puścił sobie jakiś dobry horror i od razu poczujesz, że nie jesteś sam… w domu?

– Piłaś coś?

– Jaaassne.

– Piwo?

– Nie, coś tak jakby mocniejszego. I wtedy to wylazło.

– Biała myszka?

– Nie chyba jakiś potwór…

Kretynka puściła sobie horror. A wiecie jak to jest z 3D? Avatar może zachwycić, ale „Masakry piła mechaniczną” raczej nie polecam. Kiedy wpadłam do niej, była roztrzęsiona i trochę zielona.

Przywitała mnie ledwo żywym „jak dobrze, że jesteś” po czym chwiejnym krokiem polazła do kuchni i zapukała do lodówki.

– To coś tam jest?  To co wylazło z telewizora? Dlatego pukasz? – zapytałam zaniepokojona.

– Nie wiem, ale chyba nie, tak teraz się robi, szszyscy taaak robią  – czknęła – żeby warzywa się nie krępowały kupo… klpo kuplopulować….

– Warzywa tego nie robią – westchnęłam, moja koleżanka była totalnie urznięta.

– Grzeczne warzywa – odpowiedziała zadowolona.

Wyjęła z lodówki i wrzuciła do blendera surową wątróbkę, dolała wody i wlała do dwóch szklanek.

– Pij, to zdrowe na kaca – powiedziała i wypiła swoją porcję – mnie zemdliło.

Nie wiem, co było gorsze: ta breja, czy kac.

Patrzyłam na nią naprawdę zaskoczona. Może nie zawsze była rozsądna i poukładana, ale tym razem przesadziła.

Po chwili wyjęła z zamrażalnika coś żółtego i kulistego.

– Mrożone ssssytryny – wyjaśniła – dobre na choroby wene, no wenergetyczne  –  powiedziała i włożyła je sobie do biustonosza – Zimne, brrr….ale wzmacnia odporność!

Wepchnęła garść goździków do skarpet i z cierpiętniczą miną, kulejąc poszła do łazienki, gdzie się potknęła o dywanik.

– Na halallauuksy – stwierdziła.

Coś mi tu nie pasowało… Niby słyszałam o tych wszystkich pomysłach, ale coś było nie tak…

Koleżanka pogrzebała coś przy telewizorze.

Wypiła pół szklanki oleju lnianego i pobiegła do łazienki.

– Grzyby rosną na kanapie – stwierdziła.

Przyjrzałam się kanapie. Nic na niej nie rosło. Jeszcze nie, choć narzuta była w opłakanym stanie i zastanawiałam się, czy to już delirium, czy jeszcze tylko głupota.

– Mdli mnie – powiedziała słabym głosem – muszę wetrzeć we włosy trzy łyżki imbiru – powlokła się do kuchni – i muszę się wysikać, piszą, że jak się nie sika, to pęcherz może ekssssplodować.

– Kto pisze?!

– No ludzie w internecie!

– I ty to wszystko czytasz?

– Czytam  i stosuję. O patrz – tu podała mi stos wydruków z komputera.

I już wszystko zrozumiałam.

I wiecie co? Miałam ochotę trzepnąć ją patelnią w ten durny łeb. Zdjęłam jej zamrożony biustonosz, opatrzyłam poranione goździkami stopy i wyrzuciłam kartki z internetowymi poradami.

Chyba będę musiała częściej do niej wpadać, bo kiedyś jej odnowa biologiczna może się skończyć w szpitalu.

Internet to dobra rzecz, ale stosujcie go z umiarem i nigdy po pijaku!

Iwona Banach,
materiał chroniony prawem autorskim

girl-1712682_1920
[pixabay.com/autor:xusenru]
Iwona BanachIwona Banach jest tłumaczką, nauczycielką, mamą dorosłej niepełnosprawnej dziewczynki, pożeraczką książek, szydełkoholiczką i straszną bałaganiarą. Interesuje ją dosłownie wszystko (no, może poza ekonomią i motoryzacją). Szczególnie kreatywna bywa w kuchni, choć rodzina twierdzi, że do jej obiadów zamiast solniczki należałoby dołączać gaśnicę (występujący w powieści pikantny sataraż nauczył ją przyrządzać tata). Nie jest aż tak roztargniona jak Regi, jedna z bohaterek, ale potrafiłaby schować masło do piekarnika, a kota do lodówki (gdyby nie to, że koty to zwierzęta przytomne i głośno protestują). Ta arcysympatyczna i pogodna osoba jest autorką książek Pokonać strach, Chwast, Pocałunek Fauna, Szczęśliwy pech, Lokator do wynajęcia, Czarci krąg, Maski zła oraz tłumaczką: Lilith, Zielone piekło, Za drzwiami, Koniec jest moim początkiem, Mistycy i magowie Tybetu, Migdał, Rzeźnik, Florencka gra, Syn Człowieczy, Między niebem a Lou. Otrzymała wyróżnienie w konkursie Twój Styl – Dzienniki Kobiet oraz wyróżnienie w konkursie Najważniejsze jest Niewidoczne dla oczu – za powieść Pokonać strach, pierwszą nagrodę w konkursie wydawnictwa Nasza Księgarnia za powieść Szczęśliwy pech.

Author: Agnieszka Grabowska

Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *