PIWONIE I ROGALIKI – “NIE OPUSZCZAJ MNIE ( NE ME QUITTE PAS)” MAXIM HUERTA
Odsłony: 966
Są takie książki, które pięknie się czyta i przeżywa, ale trudno je opisać, niełatwo wrażenia ubrać w słowa, aby się nie ulotniły… Powieść Maxima Huerty, dziennikarza z Walencji, właśnie do takich należy. Przeczytałam ją już jakiś czas temu i nie potrafiłam o niej nic napisać, chciałam jak najdłużej nosić w sobie jej smak i zapach. A trzeba przyznać, że to bardzo apetyczna lektura, choć bez kulinarnych przepisów.
Po tę książkę sięgnęłam wiedziona intuicją, ale nie całkiem w ciemno. Miałam bowiem za sobą już jedną powieść tego autora, mianowicie Sklep w Paryżu. Pisałam o niej na blogu tak:
To bardzo “kobieca” powieść napisana przez młodego mężczyznę, historia niemal prawdziwa, doprawiona nutką realizmu magicznego. Niby podejmująca maglowany w kółko motyw “zaczynania od nowa”, “zmian w życiu”, “poszukiwania swojego miejsca na ziemi” to jednak ma w sobie “coś” i urzeka klimatem.
Opisywany sklepik przy Rue Pont Louis-Philippe 10 istnieje naprawdę, a obok fikcyjnych postaci pojawiają się znane osoby świata sztuki i mody, takie jak Coco Chanel i Modigliani. Autor przedstawia nam dwa plany: współczesny i historyczny, z Madrytu naszych czasów zabiera nas w lata 20. XX w. do Paryża…
(…) to klimatyczna proza, opowiadająca o spełnianiu marzeń i odczytywaniu przeznaczenia, to wyprawa w czas zaklęty na starych fotografiach.
Źródło: http://agnestariusz.blogspot.com/2015/07/sklep-w-paryzu-maxim-huerta.html
Trochę się obawiałam, czy po raz drugi uda się autorowi mnie oczarować. Udało się. Powieścią Nie opuszczaj mnie jestem tak samo zachwycona i mam ochotę na więcej – tu apeluję do wydawnictwa i tłumaczy: warto Maxima Huertę publikować i promować.
Mam wątpliwości, czy z kolei mnie uda się ten swój zachwyt przekazać na tyle, by zachęcić innych czytelników. Spróbuję.
Oto znów hiszpański autor zabiera nas do Paryża, tym razem współczesnego, otwiera drzwi do kawiarni oraz kwiaciarni, kusząc aromatem kawy, świeżo upieczonych rogalików oraz wonią kwiatów, wśród których prym wiodą róże, nagietki i piwonie… Skądś dobiegają dźwięki piosenki Edit Piaf. A tam, w czerwonej sukience, czy to nie biegnie filmowa Amelia? Wkrótce zacznie padać śnieg. To czas na opowieść o miłości. Opowieść lekko przyprawiona nutką realizmu magicznego.
Nie bez powodu przywołałam tytułową bohaterkę słynnego filmu w reżyserii J.-P. Jeuneta, w twórczości Huerty jest coś z klimatu Amelii i jeśli komuś podoba się ten kierunek, to książka powinna mu przypaść do gustu. “Filmowe” jest także spojrzenie na fabułę, z lotu ptaka. I to dosłownie. W prologu i epilogu ptak, który uciekł z klatki przysiada na markizie nad wejściem do Cafe de Flore, obserwuje wchodzących i wychodzących, idzie dziewczyna z walizką, mężczyźni zapalają papierosy, przewraca się krzesło… Między tą klamrą zawiera się cała, piękna i wzruszająca historia, splatająca wątki kilku postaci, z których każda jest ważna i każda – na swój sposób – jest główna.
Dominique Brulé, to poczciwy starszy pan, dżentelmen w każdym calu, urodzony florysta, właściciel L’ Etoile Manquante: “Jego kwiaciarnię, najpiękniejszą w Saint-Germain-des-Pres, wielokrotnie nagradzano – zawsze za piwonie. Ma siedemdziesiąt cztery lata i jest zodiakalnym Wodnikiem, a w dniu, w którym otworzył sklep, chciał zamknąć się w środku i umrzeć.” ( s. 16). Podobnie jak Vianne Rocher ze słynnej “Czekolady” potrafi czytać w myślach klientów i dobierać odpowiednie gatunki, tyle że nie pralinek, a roślin. Doskonale zna mowę kwiatów, umie dopasować je do potrzeb i nastroju kupujących. Sam nosi w sobie wiele smutku i tęsknoty za zmarłą żoną, wzruszająco wspomina romantyczną historię. Za swój cel obrał uszczęśliwianie ludzi.
Mercedes jest emigrantką, czuje się “Hiszpanką pozbawioną pamięci”. Porzucona przez małżonka, od wielu lat żyje w Paryżu, elegancka i zaradna, bardzo samotna, trzyma się kurczowo codziennych rytuałów (gazety, kawa, kwiaty itp.), oczekuje na pocztówki z Hiszpanii, ale one nigdy nie przychodzą… Ma swoje tajemnice.
Przyjaźni się z Mathilde, również samotną, starszą panią, “ukrytą za fasadą ironii” , także Hiszpanką, tęskniącą na niespełnioną miłością. Razem grają w karty, obie trochę szalone, ale mają złote serca. Huerta pisze o nich tak:
“Mercedes była uosobieniem delikatności. Elegancka, dystyngowana i przytłaczająco czuła. Tilde, bardziej żwawa, zachowała subtelność, wyniesioną ze szkół prowadzonych przez zakonnice, specyficzną mieszankę finezji i zołzowatości. Obie zaś wybredne i godne powieści lub filmu, z tych najchętniej wybieranych przez Mercedes: francuskich i najlepiej z Catherine Denevue w roli głównej ( s. 27)
Panie spotykają się często w kwiaciarni, gawędząc z Dominique’m. To miejsce stanowi centrum tej powieści, spaja wszystkie wątki.
“To kwiaciarnia dla ludzi, którzy wciąż mają niewyrównane rachunki z przeszłością,. Nie zauważyłaś jeszcze, że przychodzą tu tylko ci, którzy przed kimś lub przed czymś uciekają?” ( s. 95) – tak mówi Brule do Violety, młodej hiszpańskiej dziewczyny,o kwiatowym imieniu, która odpowiedziała na anons o pracę. Znalazła nie tylko etat, ale i przyjaciół, dom, wsparcie, którego potrzebowała w trudnych chwilach. Albowiem i ona niesie swój plecak problemów. Wnosi do towarzystwa starszych nieco zamieszania, młodość, energię, nadzieję. Jej wątek w pewnym momencie wysuwa się na prowadzenie. Pewne zdarzenia okazują się kluczowe dla jej przyszłości. Przypadkowe spotkanie staje się impulsem zmian rzutujących na życie Violi.
Każdy z bohaterów przed czymś ucieka, dźwiga swój bagaż wspomnień, przeżyć, uczuć, musi pogodzić się z przeszłością, uporać z teraźniejszością. Postaci odkrywają że “każde z nas jest dla kogoś ważne” (s. 184)
Gdy pewnego razu Mercedes nie przychodzi jak zazwyczaj do kwiaciarni, przyjaciele zaczynają jej szukać… Trop prowadzi do księgarni Shakespeare. Kim jest mężczyzna z brodą? Czy Hiszpanka spełni jego prośbę? Jaką rolę odegra Thilde? “Kto odszedł, nigdy nie powraca, choćby nawet wrócił” ( s. 207) – warto zapamiętać… Oczywiście zbyt dużo odkryć nie mogę. Tu wiele też tkwi “między słowami”, liczy się nie tylko fabuła.
Muszę jeszcze koniecznie powiedzieć o narracji. Opowieść snuta jest z kilku perspektyw. Głos zabierają i Dominique, i Violeta i inni… Narrator (ten główny, “odautorski”) ujawnia się, zwraca się do czytelnika. Czasem zadaje pytania. Toczy dialog z kimś, kto mu sugeruje pewne wskazówki (czyżby to była jedna z postaci, tajemnicza Paulina???):
“Nie zapominaj, że Violeta (…) idzie wolniej, ostrożnie” ( s. 204), “Przyglądaj jej się uważnie, narratorze”( s. 205)
“Narrator uważa, że najlepiej zakończyć tę scenę cytatami z Pieśni o nas Eduarda Galeana: “Nie wiem, czy będziesz mogła przeczytać ten list, ale chcę ci powiedzieć, że byłem i jestem z tobą szczęśliwszy, niż to możliwe nawet w książkach”
* Federicu Fellini, uwielbiamy cię – wszystkie postaci z tej książki.” ( s. 292)
Postaci zaś – w narracji pierwszoosobowej – zwracają się i do czytelnika i do narratora.
Mają świadomość, że “tkwią w opowieści” opowiadają i “są opowiadane”, jakkolwiek absurdalnie to brzmi.
Pozwolę sobie podać mały przykład:
-To nie ja wymyśliłem.
– A kto?
– Narrator. – Żeby jednak brzmiało to nieco mniej afektowanie Etienne dodał: – Sam też bym tak powiedział. ( s. 207)
Ten zabieg z narracją dla jednych ciekawy i smaczny, dla drugich może okazać się irytujący.
Na szczęście te zwroty autor stosuje z umiarem. Bez przesady także, ale z widoczną przyjemnością bawi się w intertekstualność: pojawiają się cytaty, nawiązania m. in do twórczości Virginii Woolf, czy słynnej Gry w klasy Cortazara.
W Nie opuszczaj mnie ważne są i opowieść i sposób opowiadania, treść i forma. Całość okazała się urzekająca, bardzo klimatyczna, napisana lekko mądrym przesłaniem, z mnóstwem fragmentów do zaznaczenia. Czy zakończenie było szczęśliwe? Paulina uważa, że było…
Maxim Huerta uroczo i zgrabnie opowiedział o przyjaźni, miłości, nadziei, samotności, smutku, wybaczeniu. O wzajemnej trosce i życzliwości. O emigracji, uciekaniu, o tęsknocie za przeszłością i patrzeniu w przyszłość. O Paryżu, z jego malowniczymi uliczkami, kawiarenkami i całym “dobrodziejstwem inwentarza”. Napisał śliczną, ale nie lukrowaną, przesyconą zapachami kwiatów, kawy, rogalików, oraz dźwiękami muzyki, bardzo francuską powieść. Taką, którą śmiało można postawić obok Amelii i Czekolady, dodać do ulubionych i wracać do niej co jakiś czas, by się ogrzać, ucieszyć, wzruszyć.
Chętnie obejrzałabym filmową adaptację.
Zainteresowanych zachęcam do przeczytania FRAGMENTU powieści
Polecam, Agnieszka Grabowska
materiał chroniony prawem autorskim
Wydawnictwo: Marginesy
Autor: Maxim Huerta
Tytuł: Nie opuszczaj mnie (Ne me quitte pas)
Tytuł oryginału: No me dejes (Ne me quitte pas)
Tłumaczenie: Agata Ostrowska
Data wydania: 2017
Ilość stron: 368
ISBN:978-83-65780-38-6
Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.