O MARCHEWKOWYCH SURÓWKACH I CZUŁYCH O NICH SŁÓWKACH – felieton Iwony Banach

Odsłony: 1359

aaaWszystko się pokręciło. Wszystko jest nie takie jak powinno być, przekaz medialny postawił emocje na głowie. Ludzie zamiast do ludzi, uśmiechają się do tabletek na hemoroidy a internet zamiast ludzi zbliżać służy do rozsiewania łańcuszków i makabry…

Jestem empatką, to trochę nieprzyjemne, ale co robić. Staram się, żeby tego nie było za bardzo widać, ale i tak bywa bardzo źle. Nie wybuchnę co prawda płaczem, kiedy koleżanka zadzwoni z tragiczną wieścią, że złamała paznokieć, ani nie rozszlocham się kiedy ktoś się na mnie krzywo spojrzy, ale odczuwam dyskomfort wśród wściekłych ludzi, nie lubię tłumów i unikam wszelkiej przemocy.

Tyle, że przemocy trudno uniknąć. Internet, telewizja… programy informacyjne. W ogóle ostatnio jest dziwnie. Nie chodzi tylko o przemoc, ale o dziwny przekaz medialny, który trochę wszystko komplikuje. Chodzi o to, że ludzie z jednej strony mówią, z drugiej wysyłają komunikaty niewerbalne zupełnie niezgadzające się z tym o czym mówią.

Wiecie o co mi chodzi? Przyjrzyjcie się pierwszej lepszej reklamie szamponu, albo płynu pod prysznic… Wysmarowana pianą babka wije się w orgazmicznym transie i wydaje mocno dziwaczne dźwięki, jakby smarowała się co najmniej płynem plemnikobójczym.

Albo reklama tabletek na zatwardzenie. Wiem, to bywa problem, ale czego ta kobieta jest taka zachwycona? Wzięła tabletkę, poszła do ubikacji, zrobiła swoje i zajrzała do sedesu? Stąd ten zachwyt?

A telezakupy? Toż to zbiorowisko idiotów, którzy nie potrafią sobie z niczym poradzić. Wybijają szyby w czasie odkurzania, podpalają dom w czasie smażenia frytek, łamią ręce i nogi podczas zmywania talerzy, a w chwilę potem z miną zakochanego debila prezentują głupawy gadżet, który potrafi uprać nawet nieczyste sumienie.

Ostatnio obejrzałam program pewnej pani, która gotuje… Boże co to był  za obłęd! Po pierwszych pięciu minutach niedowierzania popadłam w takie przerażenie, że nie byłam w stanie wyłączyć telewizora! Dlaczego? Ta pani uśmiechała się do wszystkiego, nie tylko do zupy, którą przyrządzała, ale do siekanych właśnie marchewek, obierek od ziemniaków i tłuczka do mięsa. Uśmiechała się też do „ulubionej tarki warzywnej”, ściereczki do naczyń i tasaka!

Nie posiadam ulubionej tarki, a nawet gdybym posiadała to raczej nie wywoływałaby u mnie tego maskowatego, psychopatycznego zdawałoby się, uśmiechu. ( Co innego tasak!)

Pani przygotowała mintaja pod pierzynką, który wyglądał jak coś białego posmarowanego czymś brązowym i zdecydowanie nie była to czekolada, a pani się… tak! Uśmiechała do tej brei jakby to było maleńkie dziecko gaworzące w wózeczku.

Gotowanie to czynność konieczna, czasami wkurzająca czasami przyjemna –  nic ponadto a ten obłąkańczo radosny uśmiech po prostu przeraża. Człowiek się zastanawia, co ona tak naprawdę widzi na tej desce do krojenia… Dlaczego z takim uśmiechem wali w te kotlety? Kogo sobie tam wyobraża? Koleżankę po fachu, lokalnego polityka, czy teściową?

I tak właśnie dochodzimy do sytuacji odwrotnej. W internecie ludzie bez mrugnięcia okiem ( i bez uprzedzenia często) udostępniają potworności. A to okaleczone zwierzęta, a to bijące się nastolatki, a to pobite matki, żony i kochanki, albo maleńkie dzieci… Dlaczego? Bo to ciekawe? Bo to się podoba? Bo nabije mnóstwo lików?

Ja, kiedy widzę coś takiego odczuwam ból, autentyczny fizyczny ból. Nie mogę patrzeć na okrucieństwo, szczególnie na przemoc wobec zwierząt… Nie pokazujcie mi tego! To jest potworne!

Do czego zmierzam? Do tego, że wszystko się pokręciło. Wszystko jest nie takie jak powinno być, przekaz medialny postawił emocje na głowie. Ludzie zamiast do ludzi, uśmiechają się do tabletek na hemoroidy a internet zamiast ludzi zbliżać służy do rozsiewania łańcuszków i makabry.

I tak się zastanawiam, czy to kiedyś wróci do normy?

Czy też już na zawsze staniemy się rasą uśmiechniętych psychopatów?

                                                                 Iwona Banach

materiał chroniony prawami autorskimi

PRZECZYTAJ INNE FELIETONY IWONY BANACH Z CYKLU: A DZISIAJ NAPISZĘ WAM

Iwona BanachIwona Banach jest tłumaczką, nauczycielką, mamą dorosłej niepełnosprawnej dziewczynki, pożeraczką książek, szydełkoholiczką i straszną bałaganiarą. Interesuje ją dosłownie wszystko (no, może poza ekonomią i motoryzacją). Szczególnie kreatywna bywa w kuchni, choć rodzina twierdzi, że do jej obiadów zamiast solniczki należałoby dołączać gaśnicę (występujący w powieści pikantny sataraż nauczył ją przyrządzać tata). Nie jest aż tak roztargniona jak Regi, jedna z bohaterek, ale potrafiłaby schować masło do piekarnika, a kota do lodówki (gdyby nie to, że koty to zwierzęta przytomne i głośno protestują). Ta arcysympatyczna i pogodna osoba jest autorką książek Pokonać strach, Chwast, Pocałunek Fauna, Szczęśliwy pech, Lokator do wynajęcia, Czarci krąg, Maski zła oraz tłumaczką: Lilith, Zielone piekło, Za drzwiami, Koniec jest moim początkiem, Mistycy i magowie Tybetu, Migdał, Rzeźnik, Florencka gra, Syn Człowieczy. Otrzymała wyróżnienie w konkursie Twój Styl – Dzienniki Kobiet oraz wyróżnienie w konkursie Najważniejsze jest Niewidoczne dla oczu – za powieść Pokonać strach, pierwszą nagrodę w konkursie wydawnictwa Nasza Księgarnia za powieść Szczęśliwy pech.

źródło: pixabay.com/ foto: manseok Kim
źródło: pixabay.com/ foto: manseok Kim

 

 

Author: Klaudia Maksa

Blabla bla

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *