ZIMOWE KRÓLESTWO, Philip Larkin – recenzja

literatura obyczajowa i współczesna recenzje

Odsłony: 1382

536817-352x500Wiosna już trwa, ale proponuję tym razem książkę z mocnym zimowym akcentem – pierwszą przełożoną (przez Jacka Dehnela) powieść  znakomitego brytyjskiego poety. Tym razem w serii Klasyka z Europy Biuro Literackie opublikowało Zimowe królestwo Philipa Larkina  – w siedemdziesiątą rocznicę pierwszego, angielskiego wydania.

 

Dotychczas nazwisko Philipa Larkina kojarzyłam wyłącznie z poezją. Z jego twórczością zetknęłam się w antologii Od Chaucera do Larkina. 400 nieśmiertelnych wierszy, 125 poetów anglojęzycznych z 8 stuleci – w przekładzie Stanisława Barańczaka oraz w zbiorze Fioletowa krowa. 333 najsławniejsze okazy angielskiej i amerykańskiej poezji niepoważnej – tegoż tłumacza. Tymczasem jeden z najwybitniejszych poetów brytyjskich XX wieku tworzył również prozą.

Po ukończeniu studiów w Oxfordzie Larkin dość przypadkowo został bibliotekarzem i w tym zawodzie pracował aż do śmierci, kolejno w Wellington, Leicester, Belfaście. Nadzorował w Hull wznoszenie pierwszej biblioteki uniwersyteckiej w powojennej Anglii, a potem ją prowadził i rozwijał. Był ekscentrycznym samotnikiem. Pisywał recenzje jazzowe dla Daily Telegraph, zajmował się krytyką literacką, prowadził dziennik (został zniszczony)oraz liczną korespondencję. Jego tomiki poetyckie, choć wydawane rzadko, bo raz na dekadę, stawały się literacką sensacją. Natomiast jego utwory prozatorskie – debiutancka powieść Jill (1946) oraz A Girl in Winter (1947) nie przyniosły mu sławy.

Przyszedł jednak czas, by powieści Larkina “trafiły pod strzechy”. Nakładem Biura Literackiego ukazało się Zimowe królestwo, w przekładzie Jacka Dehnela. Tytuł odpowiada swojej pierwotnej oryginalnej wersji – Kingdom of Winter, zmianę na A Girl in Winter w celach marketingowych przeforsował wydawca.

To było zaskakująco dojrzałe dzieło prozatorskie, jak na dwudziestotrzyletniego młodzieńca, może nie idealne, ale na wysokim poziomie literackim, pełne emocji, w pewien sposób autobiograficzne, bowiem każda z postaci ma w sobie coś z Larkina. Tak przynajmniej można wywnioskować z posłowia pióra Jacka Dehnela.
Wkrótce autor porzucił epikę, twierdząc, że wiersze są prostsze. Cóż, trudno powiedzieć, czy rzeczywiście… Uważał też, że zarzucone powieści były jak “przerośnięte wiersze”.

Akcja Zimowego królestwa obejmuje jeden dzień z życia Katherine Lind, cudzoziemki pracującej jako pomocnik w bibliotece. Dostaje za zadanie odprowadzić do domu cierpiącą na ból zęba koleżankę, pomaga jej, zaprowadza do dentysty, gości u siebie, a w końcu odzyskuje jej zamienioną przypadkiem torebkę. Traci na to sporo czasu, co spotyka się z niezadowoleniem przełożonego. Przed nią spotkanie z dawnym znajomym. Wspomnienia wracają… Wyobrażenia a rzeczywistość to jednak całkiem różne sprawy.

W formie retrospekcji poznajemy wydarzenia sprzed 6 lat, kiedy Katherine spędzała wakacje w gościnie u swego korespondencyjnego kolegi w Anglii, w rodzinie Fennelów. Robin starał się atrakcyjnie zorganizować czas koleżance, ale to raczej Jane, jego siostra była zainteresowana pozyskaniem jej przyjaźni. Kontakt z Fennelami jednak się urwał. Dopiero po latach Katherine napisała do nich list…

Bohaterka jest wyobcowana, samotna, bardzo wrażliwa, zagubiona, sfrustrowana swoim statusem, zrezygnowana, żyjąca złudzeniami. Wiedzie nudną, monotonną egzystencję, jakby na marginesie świata, którą ją tak bardzo rozczarował. Niewiele o niej wiadomo, uważny czytelnik wyłowi jednak  to i owo, resztę zaś musi sobie dopowiedzieć. Trzeba jeszcze dodać, że Katherine to postać dojrzewająca, poszukująca, jak w lustrze przeglądająca się w innych postaciach.

Zimowe królestwo opowiada o rozczarowaniu, straconych złudzeniach, o rozmijaniu się wyobrażeń i rzeczywistości, o samotności, niedojrzałości.

Powieść zbudowana podzielona jest na 3 części: dwie zimowe, podczas których czytelnik wędruje wraz z bohaterką przez zasypane śniegiem, szare, brudne miasto i jedną letnią – gdy przenosimy się w przeszłość, do czasów sielskiej kanikuły. Zatem mamy tu wyraźny kontrast między wyidealizowaną przeszłością nastolatki, a pozbawioną złudzeń, szarą teraźniejszością młodej kobiety.

Ważną rolę odgrywają szczegóły, przedmioty symbole, które wywołują wspomnienia, skojarzenia, pomagają budować nastrój powieści.
A klimat stworzony przez Larkina jest gęsty, mroczny, pełen niedomówień, niepewności, ukrytych znaczeń. Doskonale odpowiada stanom emocjonalnym bohaterów. Opisy, zwłaszcza te dotyczące śniegu, są piękne, poetyckie, plastyczne, stanowią miniaturowe perełki.

Debiutancka powieść Larkina jest dziełem tyleż nudnym, co frapującym. Tu nie wydarzenia odgrywają główną rolę, fabuła wydaje się być tylko pretekstem dla wyrażenia myśli i emocji kłębiących się w autorze.

Na okładce widnieje fragment obrazu Laurence’a Stephena Lowry’ego „W drodze do pracy” –  to znakomita ilustracja do treści utworu Larkina.
Lektura wymaga odpowiedniego nastawienia i skupienia, to nie jest książka do czytania jednym tchem, gdzieś w przelocie. Może przynieść  czytelnikowi sporą satysfakcję.

Polecam, Agnieszka Grabowska
materiał chroniony prawem autorskim

536817-352x500

 Wydawnictwo: Biuro Literackie
Autor: Philip Larkin
Tytuł:Zimowe królestwo
Tłumaczenie: Jacek Dehnel
data wydania: styczeń 2017
ISBN 9788365125453
liczba stron 360

AGAAgnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. Po ośmiu godzinach spędzonych zawodowo w zupełnie innej dziedzinie – zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *