DUSZNY KRAJ – utwory Boba Dylana w przekładzie Filipa Łobodzińskiego, recenzja
Odsłony: 1493
Kiedy ogłoszono, że laureatem Nagrody Nobla w 2016 r. został Bob Dylan, oprócz zachwytów rozległ się także szmer niezadowolenia, wręcz oburzenia. Przyznam, że i ja nie byłam tym werdyktem zachwycona. Mój sceptycyzm był jednak nieuzasadniony – pojęcie o twórczości tego poety-pieśniarza miałam bowiem mizerne i mgliste. Zależało mi na tym, by ją bliżej poznać. Nadarzyła się ku temu sposobność.
Nakładem Biura Literackiego ukazał się wybór utworów Boba Dylana z lat 1962-2012 w przekładzie Filipa Łobodzińskiego – dziennikarza, iberysty, tłumacza z kilku języków, muzyka udzielającego się głownie w Zespole Reprezentacyjnym. To nie jest zbiór przygotowany “na kolanie”, na fali noblowskiego splendoru, jaki spłynął na poetę. Został złożony w wydawnictwie wiele miesięcy przed tym wydarzeniem.
Łobodziński tłumaczy Dylana od 1979 roku, niemal od czterdziestu lat. Do jego tekstów podchodzi z pokorą, zdaje sobie sprawę, że “Dylan jest nieprzetłumaczalny”, nie da się przekładać 1:1, bo oprócz słów – dochodzi muzyka, kultura i historia. Nazywa swoje tłumaczenia “wyrobami dylanopodobnymi”, ale jest przekonany, że podobieństwo do oryginałów jest wiarygodne.
Zgodnie z tym, o czym wspomina w posłowiu, Łobodziński unika “łatwych obiegników, grepsów, wytrychów i klisz”, czyta kolejne biografie artysty, analizy różnych egzegetów, szuka w polszczyźnie odpowiednich słów i treści, stara się wychwycić kolejne piętra sensu zawarte w śpiewie. Wraca do dawnych przekładów, poprawia je, doskonali. Jego celem jest, aby polscy słuchacze mogli przeżyć podobne wrażenia, co odbiorcy oryginałów. Niestety w Polsce wciąż mało znamy twórczość Dylana, zbyt mało, by pojmować go jak Cohena, Brela, czy Wysockiego.
“Moim marzeniem jest, by zakorzenił się w naszej glebie, choć to roślina zaatlantycka, o nieco innej ekologii” – stwierdza tłumacz i przyznaje, że nie uważa swoich przekładów za genialne, ale przynajmniej przetarł szlaki, niech zatem “przyjdą inni, ( jeszcze)lepsi. Dylan na to zasługuje jak mało kto. Obyśmy my zasługiwali na niego” ( s. 334)
Skoro już znamy z grubsza historię powstania tego tomu, przyjrzyjmy się jego zawartości. Znajdziemy tu ponad sto tekstów ułożonych nie chronologicznie lecz w dwunastu rozdziałach tematycznych, w których ujawniają się główne motywy twórczości Dylana, takie jak: krytyka społeczna, różne odcienie miłości, skomplikowane relacje z Bogiem, przemijanie i samotność, portret kraju w czasie zmian, czy wątki folkowe. Są tu utwory satyryczne, zaangażowane, nostalgiczne, pełne metafor, ballady, piosenki w wyraźnym tonie eschatologicznym, chrześcijańskim, po prostu – rozmaite.
Teksty dodatkowo opatrzone są komentarzem tłumacza – bardzo przydatnym dla czytelnika, zawierają informacje np. o genezie utworu, kontekście kulturowym, translatorskich problemach, a także ciekawostki, anegdoty.
Bogactwo środków wyrazu, nawiązań i kontekstów kulturowych obecne w poezji Dylana Łobodziński z wyczuciem przenosi na polski grunt, odwołując się do rodzimych zwrotów, idiomów, symboli. Tym samym tworzy jakby “bliźniacze” odwołania, zrozumiałe dla polskiego odbiorcy. Wiele tych zabiegów objaśnia w komentarzach. Można powiedzieć, ze “tłumacz się tłumaczy” przed czytelnikiem.
Trudno w krótki i zwarty sposób omówić zbiór poetycki, zwłaszcza, że najchętniej by się tych utworów – wszak to pieśni/piosenki – posłuchało. Teksty bowiem brzmią bardzo muzycznie, mają odpowiedni rytm i rym. Są bardzo obrazowe, sugestywne, gęste od znaczeń.
Duszny kraj w wyborze i przekładzie Filipa Łobodzińskiego to znakomita propozycja zarówno dla sympatyków twórczości Boba Dylana, jak i dla sceptyków, którzy do tej pory kręcą nosem na decyzję noblowskiego komitetu. Warto się zapoznać z utworami amerykańskiego “barda” i wyrobić sobie o nich własne zdanie.
Polecam, Agnieszka Grabowska
materiał chroniony prawem autorskim
Wydawca Biuro Literackie, Stronie Śląskie
Data premiery 2017-02-20
Tłumacz Filip ŁOBODZIŃSKI
Liczba stron 352
ISBN 978-83-65125-43-9
Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. Po ośmiu godzinach spędzonych zawodowo w zupełnie innej dziedzinie – zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.