
A DZISIAJ NAPISZĘ WAM…– autorski cykl pisarki Iwony Banach, cz. 7 – “Kreatywność”
Odsłony: 1206
Czy wiecie, co to jest kreatywność? Założę się, że nie!
Kreatywność to nowa jednostka chorobowa zagrażająca życiu i zdrowiu samych chorych oraz ich rodzin, skrajnie niebezpieczna, groźna dla życia i mienia…
Tak niebezpiecznej choroby już dawno nie odkryto.
W czym owa choroba szkodzi? Co zaburza? Jak niszczy organizm?
Powoduje potencjalnie śmiertelny bałagan. Dotknięty kreatywnością człowiek niczego nie wyrzuca, bo wszystko może mu się przydać i wcale nie jest to jakieś tam chomikowanie, o nie! On ich potrzebuje. Zbiera gazetki reklamowe – na papierową wiklinę, resztki włóczek – na pompony, stare szaliczki – na kolorowe aplikacje, skórzane spódnice sprzed wieku? Na tłoczone ze skór zegary! Stare, dziurawe dżinsy – na torebki, kabelki na sutasz… Nie ma co wymieniać dalej. Człowiek chory na kreatywność jest kreatywny w każdej dziedzinie.
A czy próbowaliście przerobić starą wagę łazienkowa na tacę do podawania przypraw? Pewnie nie, pewnie jesteście zdrowi – ja próbowałam. Nic się nie stało, prawie nic, ale przy sprzątaniu katastrofy z podłogi oczy zatarłam czymś co nazywa się sambaloelek, ukichałam się chili w proszku, twarz wysmarowałam srirachą… Boszszsz, jak to piecze!
To jednak nie wszystko! Kreatywny człowiek wciąż jest zagrożony biegunką albo zatruciem i wciąż towarzyszy mu niejasne przeczucie, że tego może nie przeżyć. Dlaczego? Zobaczy dziwny owoc? Kupuje! Puszkę marynowanych baranich jąder? Kupuje i zjada. Dziwnie wyglądające sery? Oczywiście zjada, nawet jeżeli okazuje się, że to nie były sery, a karma dla szczurów. Przyprawy? Dodatki? Oczywiście też. Potem chory kończy z kilogramem czarnej soli himalajskiej śmierdzącej zgniłymi jajami, dwoma kilogramami owoców opuncji – dobre, ale trudno się pozbyć tych glochidów ( kolców) – włażą w każdy kawałek skóry i powodują horror, a także z świńskim móżdżkiem w panierce.
![[Źródło:pixabay.com/autor: skeeze]](http://zycieipasje.net/wp-content/uploads/2017/02/dragon-fruit-1813426_1280-300x225.jpg)
To szkodzi życiu towarzyskiemu, bo nikt nie chce jeść dań, które taki kreatywny chory przyrządza, nie tylko dlatego, że do większości z nich trzeba gaśnicy, bo ostre, ale też dlatego, że ludzie się boją, w końcu nie każdy przepada za jądrami, mackami, larwami czy ślimakami.
Kreatywny człowiek musi się wiele nauczyć. Naprawdę.
Musi zapamiętać, że nie wchodzi się do wanny w ciasnych dżinsach, mimo że ich pranie jest wtedy łatwiejsze, bo… strasznie potem trudno z niej (i z nich) się wydostać!.
Że dodawanie soku jagodowego do drinków nie jest dobre, bo drinki wyglądają jak denaturat i mało kto chce je pic. Że nie należy wkładać arbuza do mikrofalówki, że niszczarką do papieru nie da się ciąć tkanin na paski i że….
Na dodatek kreatywność tuczy…
Niedawno po raz pierwszy zrobiłam ciasto drożdżowe. Udało się i co? Zdrowy człowiek by się ucieszył, kreatywny natychmiast dostaje napadu choroby i próbuje na podstawie tego przepisu zrobić chleb cebulowy…. Niestety, to nie koniec. Po trzech dniach taki ktoś ma w kuchni chleb cebulowy, czosnkowy, chleb z dodatkiem chili, i suszonymi pomidorami, z ziołami, chleb ze słonecznikiem, który trochę nie wyszedł i cztery chleby z ziarnami…
I będzie musiał to zjeść.
Wyczytałam na FB:
„Kreatywność to najlepszy sposób na radzenie sobie z rzeczywistością. Wtedy to Ty sam dosłownie stwarzasz swój świat.”
Ale to świat pełen bólu!
Może znacie jakieś lekarstwo na tę chorobę?
Błagam! Pomóżcie! Wczoraj zauważyłam, w lifehackach jak można wykorzystać plastikowe butelki, rolki od papieru toaletowego i stare płyty DVD – znaczy, że co? Przestanę wyrzucać śmieci i zostanę pogrzebana żywcem?
Ja nie chcę!

Tekst: Iwona Banach
materiał chroniony prawem autorskim
Iwona Banach jest tłumaczką, nauczycielką, mamą dorosłej niepełnosprawnej dziewczynki, pożeraczką książek, szydełkoholiczką i straszną bałaganiarą. Interesuje ją dosłownie wszystko (no, może poza ekonomią i motoryzacją). Szczególnie kreatywna bywa w kuchni, choć rodzina twierdzi, że do jej obiadów zamiast solniczki należałoby dołączać gaśnicę (występujący w powieści pikantny sataraż nauczył ją przyrządzać tata). Nie jest aż tak roztargniona jak Regi, jedna z bohaterek, ale potrafiłaby schować masło do piekarnika, a kota do lodówki (gdyby nie to, że koty to zwierzęta przytomne i głośno protestują).
Ta arcysympatyczna i pogodna osoba jest autorką książek Pokonać strach, Chwast, Pocałunek Fauna, Szczęśliwy pech, Lokator do wynajęcia, Czarci krąg, Maski zła oraz tłumaczką: Lilith, Zielone piekło, Za drzwiami, Koniec jest moim początkiem, Mistycy i magowie Tybetu, Migdał, Rzeźnik, Florencka gra, Syn Człowieczy. Otrzymała wyróżnienie w konkursie Twój Styl – Dzienniki Kobiet oraz wyróżnienie w konkursie Najważniejsze jest Niewidoczne dla oczu – za powieść Pokonać strach, pierwszą nagrodę w konkursie wydawnictwa Nasza Księgarnia za powieść Szczęśliwy pech.
Przeczytaj także:
A DZISIAJ NAPISZĘ WAM CZ. 6
A DZISIAJ NAPISZĘ WAM CZ. 5.
A dzisiaj napiszę Wam cz. 4
A DZISIAJ NAPISZĘ WAM…CZ. 3 „No cóż, spokój w tabletkach bywa kosztowny…”
A DZISIAJ NAPISZĘ WAM… CZ. 2 „Zuzka”
A DZISIAJ NAPISZĘ WAM… CZ.1
JESTEM SKRAJNIE TWÓRCZA – rozmowa z Iwoną Banach
DLACZEGO IWONA BANACH PRZEGONIŁA WYJĄCE WILKOŁAKI
Kurczę. Jestem trochę kreatywna 🙂