PO TRUDACH DO SZCZĘŚCIA – kartki z pamiętnika część druga

Odsłony: 1572

alarm-959592_1280“Proszę otworzyć oczy! Czy słyszy mnie pani?” Tak, słyszę, ale głos więźnie mi w gardle.

Znowu leżenie – tym razem nie wolno mi nawet usiąść na łóżku. Jestem bliska załamania. Boże ratuj, w Tobie jedyna nadzieja.

Maj

Jak dobrze być w domu! Od razu czuję się znacznie lepiej. Gdyby jeszcze nie te nudności i wymioty byłoby całkiem dobrze. Zaczyna mi się trochę nudzić. Cały czas przebywam na zwolnieniu lekarskim. Nie wolno mi nic dźwigać, podnosić rąk do góry, schylać się itp.
Moje obowiązki ograniczają się do odprowadzenia i przyprowadzenia starszego dziecka z przedszkola i ugotowania obiadu. Jest to dla mnie straszne, ponieważ jestem osobą bardzo energiczną, zawsze w ruchu.

Zostaje mi jeszcze czytanie książek (które uwielbiam), gazet, rozwiązywanie krzyżówek. Dużo też rozmyślam.

9 maja

Czuję się wyjątkowo dobrze. Siadam do komputera, by coś napisać. Chciałabym zrobić tzw. teczkę na nauczyciela dyplomowanego. Wszystko już mam; trzeba tylko przepisać i właściwie powpinać do segregatora. Nucę cichutko jakąś melodię. Nagle czuje, ze dzieje się coś niedobrego. Biegnę do łazienki.
O Boże! Dostałam krwotoku. Co tu robić? Jestem sama w domu – mąż w pracy, dziecko w przedszkolu.

Dzwonię do mamy, która mieszka niedaleko. Za chwilę oddzwania. “Nie ruszaj się – karetka już jedzie”. Po kilku minutach słyszę sygnał pogotowia. “Szybko – nosze – zabieramy chorą na oddział”.

Przez całą drogę do szpitala płaczę: nie wiem, co teraz będzie. Ja tak bardzo chcę donosić te ciążę!.

“Proszę otworzyć oczy! Czy słyszy mnie pani?” Tak, słyszę, ale głos więźnie mi w gardle.

Znowu leżenie – tym razem nie wolno mi nawet usiąść na łóżku. Jestem bliska załamania. Boże ratuj, w Tobie jedyna nadzieja.

Na szczęście dziecko żyje. Po trzech tygodniach jestem z powrotem w domu. Nie mówię córce, że wychodzę. Chcę jej zrobić niespodziankę. Idę po nią do przedszkola. Padamy sobie w ramiona. Płaczemy obie, łzy kręcą się też w oczach wychowawczyni.

Początek czerwca.

Jestem tak słabiutka, że wydaje mi się, iż nigdy nie odzyskam już sił, a to dopiero 14 tydzień. Co będzie dalej?

W dodatku nachodzą mnie czarne myśli. Obawiam się, że dzieckiem coś nie tak. Położna, która mnie odwiedza mówi, żebym się tak nie martwiła, że wszystko będzie dobrze.

Na polecenie lekarza robię USG, podstawowe badania. Wynika, że oprócz anemii wszystko w porządku. O dziwo – ustały nawet nudności.

20 sierpnia

Znowu szpital! Tym razem mam twardy brzuch. Czyżby coś się zaczynało? Niemożliwe, przecież to jeszcze nie czas!

Muszę leżeć pod kroplówką, przez którą leci magnez. Mam nadzieje, że to potrwa tylko kilka dni – tak mówi lekarz. Już nawet nie protestuję, nie buntuję się, po prostu: przyjmuję do wiadomości.

01 września

Właśnie powinnam wrócić do pracy – wszak rozpoczyna się nowy rok szkolny. Tymczasem muszę zostać w domu. Czuję się fatalnie. Jestem rozgoryczona. Wyję w poduszkę. Dlaczego to musi się przytrafić właśnie mi? Tyle kobiet chodzi w ciąży i nawet o tym nie wie, potem rodzą szybko, niemal bezboleśnie. A ja? Pierwsze dziecko przyszło na świat w wyniku cesarskiego cięcia, z drugim będzie podobnie.

Ale niech tam. Trudno! Muszę się z tym pogodzić. Nie mam innego wyjścia. Pozostaje mi cieszyć się, że właśnie zaczyna się 7 miesiąc. Już niedługo…

                                                                          Mała Czarna

materiał chroniony prawami autorskimi

źródło: pixabay.com
źródło: pixabay.com

Author: Klaudia Maksa

Blabla bla

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *