
Odsłony: 1595
Jeszcze parę lat temu bezrobocie dotyczyło określonych grup zawodowych. Dzisiaj, w czasach kryzysu ekonomicznego, bezrobotnym może być każdy. Z przyczyn mniej lub bardziej obiektywnych pracę można stracić bardzo łatwo. Dlatego żyjemy w permanentnym stresie. A kiedy dla nas nastanie ten zły czas, tracimy zimną krew i często wpadamy w rozpacz, a wtedy już tylko krok dzieli nas od depresji. Czy jest sposób na oswojenie bezrobocia? Czy można wyjść z tego impasu bez uszczerbku poczucia własnej godności?
Najważniejsze – nie popaść w obłęd
Ktoś kończy dobre studia, zna dwa języki a okaże się, że ktoś inny jest młodszy, bezdzietny, albo (paradoksalnie) mniej wykształcony, co jest tożsame z bardziej opłacalnym i to on będzie miał pierwszeństwo. Ktoś pół życia spędził w jakimś zakładzie i dziesięć lat przed emeryturą dowiaduje się, że od pierwszego następnego miesiąca będzie bez pracy. Jeszcze inny zamyka swój mały, rodzinny interes, ponieważ przestał już na siebie zarabiać, a wszystko to przez kryzys ekonomiczny.
Problem w tym, że kiedy znajdziemy się w takiej samej sytuacji automatycznie wizualizujemy i podświadomie nakręcamy się na melodię „to jest koniec świata”. Tymczasem bezrobocie może być czasem, który pozwoli nam odkryć w sobie, nieznane dotąd, pokłady siły wewnętrznej i odblokuje w nas potencjał zdolności, zaradności i inwencji twórczej. Warto przełamać stereotypy i parafrazując powiedzenie „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” nastawić się pozytywnie, ponieważ pozytywne myślenie jest implikatorem wszystkich dobrych zmian.
Nie od razu Kraków zbudowano
Zanim jednak będziemy w stanie spojrzeć na utratę pracy jako na “nowy początek”, przejdziemy przez kilka naturalnych etapów, towarzyszących tej stracie. Pierwszą naszą reakcją na otrzymane wypowiedzenie będzie poczucie skrzywdzenia, strach, zmartwienie, niekiedy nienawiść, chęć zemsty, furia. Kiedy opadną pierwsze silne emocje, szok, niedowierzanie, przychodzi czas na apatię i otępienie. Ale czas leczy rany i stopniowo zaczynamy odzyskiwać jako taką równowagę psychiczną.
Powoli przestajemy spać do południa, do 14 kręcić się bez celu w szlafroku oglądając powtórki seriali – żeby o 18 stwierdzić ze zgrozą, że nadchodzi wieczór. Na nowo podejmujemy aktywność, szukamy ofert pracy w internecie, wysyłamy setki życiorysów, rozpuszczamy wici wśród znajomych, odzyskujemy ufność w własne siły, opatrzność i świat. Szaleńczo i desperacko wierzymy, że będzie dobrze, damy radę, a wtedy… nadchodzi kolejny (naturalny!) etap, stopniowego słabnięcia nadziei.
Z przerażeniem postrzegamy, że nasze wysiłki są jałowe i nie przynoszą spodziewanych efektów w postaci pięciu spotkań dziennie i urywających się telefonów. Kiedy nasza sytuacja się pogarsza, oszczędności topnieją, a odprawa wypłacona przez pracodawcę dawno się skończyła, pojawia się uczucie beznadziei, bezradności, czasem ogromnego strachu (przed bezdomnością, przed utratą bliskich, przed zimą) oraz przygnębienia przejawiającego się nawet w myślach samobójczych.
Przecież jeszcze nie wszystko stracone!
Brzmi przerażająco? Bardzo. Ale jak przebrniemy przez te wszystkie huśtawki nastroju, ogrom uczuć i emocji, w nagrodę pojawia się rzetelna ocena sytuacji. To wtedy pojawia się myśl, że o to może stanęliśmy przed szansą zmiany naszego życia, realizacji marzeń: „zawsze chciałam prowadzić schronisko dla zwierząt, otworzyć kawiarnię, malować obrazy, czy lepić garnki z gliny”. Co więcej, zaczynamy szukać możliwości realizacji tych planów: poszukujemy funduszy unijnych, różnych kursów i szkoleń.
Warto więc znaleźć w sobie siłę, aby nie załamać się do końca, nie popaść w nałóg, depresję, nerwicę. Jeśli doszedłeś do etapu, w którym chcesz poczynić zmiany w swoim życiu znaczy, że zrobiłeś milowy krok naprzód. Odkrycie własnych pokładów mocy sprawczej, to jeden z największych sukcesów, jakie może odnieść człowiek nad sobą samym.
Klaudia Maksa
artykuł chroniony prawami autorskimi
