KOMU BIJĄ DZWONY EINSTEINA? – o powieści Lajosa Grendela

Odsłony: 1618

Okladki__Dzwony-Einsteina__prevZnów sięgamy po prozę Europy Środkowej. Tym razem będzie to powieść węgierskiego pisarza, mieszkającego na Słowacji – Lajosa Grendela.  Posługując się groteską oraz ironią autor rozprawia się z iluzją transformacji ustrojowej w Czechosłowacji.

 

[Źródło: biuroliterackie.pl]
[Źródło: biuroliterackie.pl]

Lajos Grendel – węgierski pisarz, eseista. Urodził się w 1948 roku w Levicach (węg. Léva) na Słowacji. W latach 1973–1992 pracował w wydawnictwie Madách, ponadto pełnił funkcję prezesa Stowarzyszenia Pisarzy Słowackich oraz oficyny Kalligram (1993–1996). Autor licznych powieści, opowiadań, esejów a także prac naukowych i historii literatury węgierskiej A modern magyar irodalom története (2010). Laureat Nagrody Stowarzyszenia Pisarzy Słowackich oraz wielu innych nagród, między innymi: im. Imre Madácha, Attili Józsefa, Tibora Déryego oraz Lajosa Kossutha.

 / Źródło: Biuro Literackie/

Witamy w Absurdystanie. Wychowani na filmach Barei i opowiadaniach Mrożka wcale nie czujemy się w tej krainie wyobcowani. Wręcz przeciwnie – czujemy swojski klimat.

Lajos Grendel, węgierski pisarz, eseista, laureat licznych nagród w powieści Dzwony Einsteina (opowieść z Absurdystanu) sportretował w groteskowy, ironiczny sposób rzeczywistość wschodniego bloku postkomunistycznego przełomu lat 80. i 90. Rozprawił się z  iluzją transformacji ustrojowej w Czechosłowacji u schyłku socjalizmu. Nakreślił grubym flamastrem postaci i stworzył surrealistyczną, komiczną, momentami rodem z Monthy Pythona, fabułę.

Absurdalne perypetie Franciszka, który dzięki prominentnemu teściowi  został wicedyrektorem Wydziału Kierownictwa Anabatycznego Instytutu Badawczego (nosił tam pseudonim Car Piotr)  śmieszą i straszą zarazem. Dobrze bowiem wiemy, jak się sprawy miały w tamtych czasach. To, co teraz wydaje się nam totalną fantazją i absurdem do kwadratu, miało niegdyś solidne podstawy w realności.

Bohaterowi przypadła funkcja speca od wszystkiego. Nie umiał nic, więc przyjął tę rolę. Początkowo próbował zrozumieć, na czym polega struktura i specyfika tajnego instytutu działającego pod przykrywką szwalni. Potem dał sobie spokój, przywykł. Niewątpliwie był jednak w tym wszystkim zagubiony, zdezorientowany, osamotniony.
“Tak czy owak byłem sam. Na próżno zdecydowałem się opcje “my”, skoro tak naprawdę nie wiedziałem , czy utożsamiam się z “nami”, czy z “nimi”.”( s. 87)

Od czasu do czasu przemawia do niego jego Niedoścignione Ja, wewnętrzny głos, osobisty doradca, taki filozofujący anioł stróż, przybierający postać Einsteina. W pewnej scenie ów Einstein  w wyobrażeniu bohatera (na absurdalnej jawie?) bije w dzwony. Czyżby na alarm? Aby Franciszek się ocknął, aby zmienił swój tryb myślenia i postępowanie? Cóż, żadna decyzja, żaden wybór nie jest jednoznaczny.

Gdy doszło do rewolucji, bohater został… magazynierem, z Cara przemianowano go na Rzeźnika. Uwięziono go też na jakiś czas, bo zaczął “po burżujsku moralizować”… Co było potem? Ha, tu nigdy nie wiadomo, co wydarzy się “za zakrętem”, autor dba o ciągłe trzymanie czytelnika w szachu. Mruga doń okiem i dokłada nowe absurdalne sytuacje.

Franciszek przypomina obywatela Piszczyka. To taki pechowiec, biernie przyjmujący to, co się dzieje z nim i wokół niego. Oportunista wykonujący powierzane mu zadania.  Jest jak trybik w maszynie.
Wszelkie poczynania bohatera w sumie prowadzą donikąd. Dochodzi on  do konkluzji, że nie ma logicznego porządku. Zmieniają się ustroje, ideologie, a chaos  i układy jak były – tak i są, nieważne więc, po której stronie się stoi. Czyli jakby się nie odwrócić, …. z tyłu.

Powieść jest napisana w konwencji fantastyczno – groteskowej i zabawnej. Wyłazi spod tego opakowania gorzka prawda. O nas, naszym życiu, naszej historii, o zmianach ustrojowych, chaosie i braku logiki, o pozorach i złudnych ideach.

Mikropowieść Lajosa Grendela w przekładzie Miłosza Waligórskiego (poeta, tłumacz) polecam tym, którym odpowiada humor w stylu Sławomira Mrożka, Witolda Gombrowicza, czy Witkacego. Czytelnikom, którzy są w stanie przyswoić poetykę absurdu i groteski, nie boją się podejmować literackich wyzwań.
To specyficzna lektura – niepospolita, warta zauważenia, prezentująca nietypowe spojrzenie na  transformacje ustrojowe  końca ubiegłego stulecia.
Zatem nie pytaj, komu bije dzwon… Czytaj prozę Lajosa Grendela.

Polecam, Agnieszka Grabowska

materiał chroniony prawem autorskim

Okladki__Dzwony-Einsteina__prev Wydawca Biuro Literackie
 Stronie Śląskie – Wrocław
Tłumacz Miłosz WALIGÓRSKI
Liczba stron 128
ISBN  978-83-65125-25-5

 

BLWWW_2012_kolor

 AGAAgnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. Po ośmiu godzinach spędzonych zawodowo w zupełnie innej dziedzinie – zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Ćwiczy jogę. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.

Author: Agnieszka Grabowska

Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.

1 thought on “KOMU BIJĄ DZWONY EINSTEINA? – o powieści Lajosa Grendela

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *