
Odsłony: 2195
Wieczorową porą, niczym brunet, przybywamy z niespodzianką. Tylko u nas premierowy fragment powieści jednego z członków naszego redakcyjnego zespołu. Prace wszelakie trwają. Uchylimy jednak rąbka tajemnicy i dzięki uprzejmości autora, który na razie woli pozostać “za kulisami”, publikujemy początek tekstu. Proszę państwa, poznajcie Aurorę.
Aurora Twinklestar nudziła się jak mops. Spoglądała przez okno, od czasu do czasu bezwiednie podjadając kostki cukru z kryształowej cukiernicy. Na stole, obok czarnej filiżanki z niedopitą kawą piętrzył się stos czasopism. Wszystkie były już z grubsza przeczytane. Zresztą, ileż można przewracać kartki z reklamami i patrzeć w literki. Na dłuższą metę to zajęcie staje się nieznośne. W telewizji nie było nic interesującego, przeważnie same “gadające głowy” albo powtarzane po raz setny te same filmy. Nic nowego, nic dobrego, nic mądrego. Na żadną z książek, które wypełniały po brzegi biblioteczkę, Aurora także nie miała ochoty. Ogarnął ją dziwny spleen.
Deszcz bębnił w szyby od ładnych kilku godzin. Na szczęście panna Twinklestar miała trochę zapasów i potrafiła upichcić coś z niczego, toteż perspektywa wyjścia po zakupy była dość daleka. Parasol po ostatnim starciu z wichurą nie nadawał się do użytku. Jak dobrze więc tak ponudzić się w domowych pieleszach, gdzie ciepło, sucho, istny raj. Właściwie jego namiastka, prywatny raik niedoceniany na co dzień.
Ciszę nudnego wtorkowego popołudnia przerwał nagle dzwonek telefonu. Stara wysłużona nokia rozćwierkała się skoczną melodyjką, zupełnie nie w porę. Niechętnie i lekkim niepokojem Aurora nacisnęła przycisk z zieloną słuchawką.
– Słucham? – odezwała się cicho.
– Czy rozmawiam z panią Aurorą Twinklestar? Nazywam się Mark Noble, jestem prawnikiem. Chciałbym się z panią spotkać w ważnej sprawie.
– Tak, to ja. Czy mogę wiedzieć, o co chodzi? – kobieta była zdziwiona.
– To nie jest rozmowa na telefon. Zapraszam do mojej kancelarii. Redmeadow 56. Powiedzmy, jutro o 9.30. Odpowiada pani ten termin? – pan Noble był bardzo konkretny.
Aurora zgodziła się. Nie miała zielonego pojęcia, o co mogło chodzić. Gdyby została powołana na świadka w jakiejś sprawie sądowej, dostałaby zawiadomienie. Zastawiała się przez kilka minut nad tym, ale uznała, że szkoda łamać sobie głowę. Jutro wszystko się okaże. Teraz zaś najlepszym pomysłem będzie filiżanka zielonej herbaty z jaśminem. Taką lubiła najbardziej. Napój przynosił jej ukojenie i poczucie błogości.
Właśnie rozkoszowała się pierwszym łykiem, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
– Kogo tam diabli niosą? – mruknęła pod nosem Aurora i poczłapała do przedpokoju. Gdy otworzyła drzwi wyjściowe, zamarła w bezruchu.
(….)
fragm. powieści “Aurora otwiera drzwi”
