
Odsłony: 2179
Tak to już jest, że kiedy człowiek planuje, to los mu szyki krzyżuje. Miałam jechać nad polskie morze, spacerować brzegiem, słuchać szumu fal, oglądać zachody słońca. Miał być lot helikopterem nad wybrzeżem, miał być połów dorszy na Bałtyku. I co… Ano byłam nad morzem tylko nie nad naszym. Kiedy na dzień przed wyjazdem do Darłowa, ujrzałam plakat oferujący lato, słońce i ciepłe morze, (a u nas było 14 stopni i lał cały czas deszcz), decyzję podjęłam natychmiast.
Wylądowałam w Turcji nad morzem Egejskim, w części zwanej Egea Południowa słynącej z niepowtarzalnych widoków. Maleńka miejscowość Turunc, z dala od kurortów typu Alanya i Antalya – położona na zboczach gór w lazurowej zatoce sprawiła, że szybko zapomniałam, iż w kraju jest byle jaka pogoda. Tutaj – słońce od rana, niewielka bryza od morza i te niezwykłe, bajkowe widoki…


Rankiem witało mnie wschodzące słońce, które jak ogromna rozpalona kula, wyłaniało się zza gór i powodowało, że woda w morzu stawała się błyszcząca jak roztopione złoto i wiewiórki oraz uwijające się po gałęziach drzew, głośno pokrzykujące i wyjadające nasionka z ogromnych szyszek. Wieczorem zaś usypiały mnie cykady koncertujące w lasku piniowym, znajdującym się na wzgórzu, tuż za oknem mego pokoju.

Do portu zawijały jachty, niewielkie stateczki i żaglówki. Lubiłam patrzeć na ich lekkość. No i nie byłabym sobą gdybym nie wybrała się w podróż morską i nie tylko. Po dwóch godzinach rejsu statkiem po cudownie krystalicznym i błękitnym morzu, w oddali zamajaczyła piaszczysta plaża Iztuzu. Plaża niezwykła, zwana żółwim półwyspem. To właśnie tutaj przypływają ogromne żółwie Caretta caretta, by złożyć jaja. Jest to jedno z ostatnich miejsc lęgowych żółwi morskich w basenie Morza Śródziemnego.

Żółwie morskie to duże gady osiągające wagę około stu trzydziestu kilogramów. Mają płaską głowę, czerwono brązowy pancerz i żółto pomarańczowe brzuchy. W okresie od maja do września, samice wychodzą na brzeg i w nocy składają jaja w piasku, wykopując tylnymi płetwami gniazda do czterdziestu centymetrów głębokości. Po złożeniu siedemdziesięciu do stu jaj wracają do morza. Jaja leżą w gorącym piasku około sześćdziesięciu dni. Młode żółwie po wylęgnięciu się, wędrują nocą do morza.

Widziałam mnóstwo skorupek jaj i opuszczonych gniazd, ale bardzo chciałam zobaczyć samego żółwia. Było samo południe, upał dawał się we znaki. Zniechęcona brakiem żółwi z ulgą zanurzyłam stopy w chłodnej wodzie. I wtedy właśnie go ujrzałam. W niewielkiej błękitnej zatoczce, ocienionej skałami odpoczywał wielki morski gad Caretta caretta. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Emanował od niego jakiś spokój i dostojeństwo.
Plaża Iztuzu to miejsce niezwykłe nie tylko dlatego, że tutaj lęgną się żółwie, ale także dlatego, że leży jednocześnie nad brzegiem morza i brzegiem rzeki Dalayan.
Morze wyznacza jeden brzeg półwyspu, a po drugiej stronie, w odległości niespełna trzystu metrów płynie rzeka. Po tej rzece, zwanej turecką Amazonką, płynęłam wśród trzcin i traw łodzią mając wrażenie, że znajduję się w Amazonii. Niezwykłe przeżycie… z morza wprost na rzekę, której słodkie wody łączą się ze słonymi morskimi falami.

Po godzinie rejsu, na urwistych skalnych zboczach zamajaczyły królewskie grobowce z czwartego wieku p.n.e wykute w skałach. Były to miejsca pochówku starożytnych mieszkańców antycznej Likii. Stanowiły wspaniały widok i wspomnienie minionych wieków.

Uzupełnieniem, tego obfitującego w niezwykłe wrażenia dnia była wizyta w Sultaniye. To przepięknie położone na brzegu rzeki, wśród bujnej zieleni „kąpielisko”, gdzie można zażyć błotnej kąpieli w glince siarkowej. Najpierw basen z czarnym błotkiem, następnie prażenie się na słońcu, aż uzyska się wygląd wysuszonej szarej mumii, potem prysznic i na koniec kąpiel w basenie z wodą siarkową. W tym miejscu przed laty kąpały się królewskie hurysy słynące ze wspaniałej aksamitnej skóry. Może to błotko, a może legenda, któż to wie. Ale skóra po takim zabiegu była naprawdę delikatna.

Późnym popołudniem rozległ się głos syreny, wzywającej do powrotu na łódź. I znowu niby w Amazonii, wśród trzcin i zarośli, barka płynęła zakolami rzeki do ujścia, skąd powoli zbliżyła się do trapu statku zakotwiczonego już na pełnym morzu. Szybko minęła dwugodzinna droga powrotna, ale wspomnienia pozostały na dłużej.

tekst o fotografie Danuta Baranowska
materiał chroniony prawami autorskimi
Pani Danusiu dziękuję, że przez chwile poczułam się jakbym tam była. Widok tak ogromnego żółwia musi być niesamowity.
Nie mogę się doczekać następnych artykułów 🙂
Pozdrawiam
Szkoda ze mam tyle wiosen i nie moge zobaczyc tego na zywo, ale dzięki tobie odbywam piekna wirtualna podroz
Piękne wspomnienia ,piękne zdjęcia . Dziękuję za przeniesienie z paskudnej pogody za oknem w piękne i ciepłe okolice.Czekam na dalsze wspomnienia.