
JESIEŃ ŻYCIA – recenzja najnowszej powieści Wandy Majer-Pietraszak “Dom i dalekie ścieżki”.
Odsłony: 348
RECENZJA PREMIEROWA
Za oknem szaro, buro i ponuro. Łzy deszczu spływają po szybach. Jesień – czas przemijania i wspominania tego, co było. Również w życiu człowieka. Jednakże jesień ma także piękne oblicze, o ile pozwoli mu się je ukazać, o ile pozwoli mu się wyjść z cienia szarości. Tak właśnie było również w przypadku głównej bohaterki najnowszej powieści Wandy Majer-Pietraszak Dom i dalekie ścieżki.
Hanna Winer, znana aktorka, od jakiegoś czasu mieszka w Domu Aktora w prowincjonalnym miasteczku O. Tu spędza swoją jesień życia. To dla niej niełatwy czas. Stroni od ludzi, unika posiłków i spacerów, gdyż woli być we własnym pokoju i polegiwać. Hanna nie uczestniczy w życiu Domu, nie angażuje się w nic, doskonale pielęgnuje swoja samotność, choć pozostali mieszkańcy lubią wszystko o wszystkich wiedzieć.
Gong wzywający na obiad – posiłek urozmaicający dzień, salonik z telewizorem, gdzie w niepisany sposób każdy jest przypisany do miejsca, wieczory klasyczne w monotonii zachowań. Tu drobiazgi urastają do rangi problemu, a każde małe zamieszanie jest w jakimś sensie ożywcze.
Codzienność tutaj przepełniona jest pozorami. Pozory zainteresowania kimś poza sobą samym, pozory ważności, uśmiechu, zauważania czy współczucia. (s. 76)
Hanna mieszka w Domu Aktora, bo tak chce, bo tak się ułożyło. A owe “ułożyło” to wypadkowa życia pani Hani, smutnego życia. Przeszłość aktorki poznajemy z licznych jej wspomnień wplecionych w akcję płynącą niespiesznym rytmem. Matka jej nie kochała, bowiem uczuciem darzyła starszą, ładniejszą i bardziej utalentowaną córkę Marzenę. Po jej śmierci rodzice skrzętnie usunęli się z życia Hanny. To babka ją kochała i wychowywała. Hance brakowało także miłości ze strony mężczyzn. Mąż ją oszukiwał i zdradzał. Inni mężczyźni w życiu aktorki pojawiali się na krótko. Te przeżycia i doświadczenia sprawiły, że kobietę dotknęło duchowo-fizyczne kalectwo. Ta kobieta gdzieś na dnie ma złe myślenie o sobie samej. Według niej tylko zwierzęta potrafią odwzajemniać uczucia – suczka Merle, pies Kminek, bo nawet przyjaciółki zostawiły ją samą, odchodząc do wiecznego teatru.
W Domu Aktora jesień życia spędzają ludzie teatru i kina – znani i mniej znani aktorzy, dyrektorzy, kierownicy, suflerzy, garderobiane… Ich życie to tak naprawdę oczekiwanie na śmierć, ale i odsuwanie jej w czasie. Panuje strach przed unieruchomieniem i szpitalikiem na pierwszym piętrze. Trzeba chodzić, by nie wpaść w łóżkomanię.
Życie płynie tu swoim utartym korytem przez lata… panuje jaki taki spokój, każdy ma swój świat, z którego stara się nie wyściubiać nosa. (s. 263)
Na szczęście marazm i samotność łatwo można odegnać i wyjść z marginesu życia, by zacząć naprawdę żyć, by zagrać główną rolę w najważniejszym spektaklu reżyserowanym przez życie. Ale do tego niemalże heroicznego wyczynu potrzeba nie tylko odwagi, ale też niespodzianki od losu, choćby w osobie dawnego znajomego z teatru i… rozrusznika serca.
Czasami wystarczy jeden człowiek, by innych poruszyć, ruszyć i wyciągnąć z zakamarków samotności – powoli, krok po kroku, bez pośpiechu, ale sukcesywnie. W Domu Aktora zaczyna się coś dziać, coś tajemniczego, coś dobrego. Okazuje się, że ludzie mają w sobie wiele dobra i empatii, potrafią robić różne rzeczy, gdy się ich odpowiednio zmotywuje i nimi pokieruje. Nieważne, ile ma się wtedy lat. Nieważne, jak długo uciekało się od życia i stroniło od ludzi. Ważne, że odnalazło się w sobie odwagę i otoczyło przyjaznymi ludźmi. Bo życie jest piękne. A jesień życia wcale nie musi być szara, bura i ponura. Może być pięknym babim latem! Kolorowym elementem w patchworku…
Życie przypomina mi patchwork. To bardzo prościutkie skojarzenie, ale moje własne. Z podobnym wzorem, z pasującymi lub nie kolorami, łączeniami, może mieć zachwycające fragmenty. (s. 280)
Wanda Majer-Pietraszak uświadamia w swej najnowszej powieści, że wcale nie trzeba być ostatnią filiżanką z kompletu, starą i samotną, ze śladami dawnej piękności, świetności. Z takich pojedynczych egzemplarzy można stworzyć nowy i bardzo oryginalny komplet.
Powieść Dom i dalekie ścieżki to liryczna opowieść, która zmusi do refleksji nad własnym życiem, poruszy i wzruszy, lecz również wywoła uśmiech na twarzy w trakcie czytania niektórych dialogów okraszonych humorem, czasem z nutką ironii. To także studium samotności i starości oraz obraz życia i kariery aktora. Okazuje się, że aktorstwo to bardzo wymagający zawód, bardzo okrutny, choć zarazem piękny i cudowny. Dużo w tej powieści takiej życiowej mądrości, zdań, które mogłyby zostać aforyzmami.
Starość tak często bywa mądrością, jeżeli kruszeje jako ostatnia. (s. 29)
Korzystajmy z tej mądrości, póki czas. Cieszmy się życiem, dopóki ono trwa.
Polecam, Marta Korycka

Marta Korycka – absolwentka filologii polskiej i bibliotekoznawstwa z informacją naukowo-techniczną na UWM. Zodiakalna łuczniczka uwielbiająca niebieskości. Bardzo zawyża średnią czytelnictwa w Polsce i jest z tego dumna. Humanistka kochająca literki we wszelkiej postaci, kształcie, formie, kolorze etc. Ma wiele pasji, ale literki to ta główna, stąd literkowy blog o literkach cudzych i swoich. Czasami coś piśnie, gdy ją psiapsiółka Wena raczy nawiedzić. Ceni inteligencję i poczucie z humorem, uwielbia żonglerkę słowną i ogień. Cechy charakterystyczne: cm, pieprzyki, szkiełka.
Zgadzam się Marto z tym, że ta książka może mnie zainteresować.
Umiejętnie i pięknie mnie nią zaintrygowałaś.