
Odsłony: 156
Są wśród polskich twórców literatury popularnej specjaliści – a właściwie specjalistki – od szczęśliwych zakończeń, są mistrzynie chwytających za serce dramatów i wyciskaczy łez, mamy też ponoć „koronowane głowy” w dziedzinie trzymających w napięciu kryminałów. Na szczęście są też fachowcy od komedii, tak bardzo potrzebnych, by złapać chwilę wytchnienia od trosk i problemów codzienności. Taką właśnie „fachowczynią” jest Iwona Banach, która po raz trzeci spowodowała u czytelników zagrożenie niekontrolowanymi atakami śmiechu.
Już przy lekturze wcześniejszych powieści autorki: Szczęśliwym pechu i Lokatorze do wynajęcia można było boki zrywać, tym razem trzeba brać pod uwagę tarzanie się po podłodze tudzież inne objawy „głupawki” wywołanej zwariowaną komedią.
Klątwa utopców ukazała się w serii Babie lato. Niech nikogo nie zwiedzie okładka z rozmarzoną kobietą wystawiającą buzię do słońca, leżącą na łące pełnej rumianków. O takim błogim relaksie bohaterka powieści – Dagmara może tylko pomarzyć. Los bowiem sprawił jej nie lada niespodziankę. Otóż została podstępnie wysłana, a raczej zesłana, do dziadka, byłego wojskowego, aby się nim zaopiekować i pomóc mu znaleźć nową gosposię (poprzednie uciekały czym prędzej). Zabrała ze sobą przyjaciółkę Kingę, a niebawem dołączył do nich narzeczony Dagi – Filip wraz z Michałem i „różową pindzią” Andżeliką. Dom „Generała” nie był oazą spokoju, rychło gospodarz, sąsiadka Stasia oraz Kinga zniknęli, ktoś wymalował drzwi „krwią” i zostawił kukłę z powbijanymi igłami. Powiało grozą. Co się stało? O co chodzi? Czy Kinga została porwana? Dlaczego? Dagmara z całą ekipą musiała pojechać do Utopców. W dodatku – zamieszkać w zrujnowanym budynku dawnego szpitala psychiatrycznego. Tam czekała na nią kolejna porcja zagadek i cała masa niesamowitych zdarzeń. Z morderstwami włącznie. Co tam się, do licha, dzieje? Gdzie jest dziadek? Na czym polega „klątwa utopców”, przecież one (chyba) nie istnieją… choć dzieją się takie rzeczy, że już nie wiadomo w co wierzyć i kto jest kim. O co chodzi z tym spadkiem? Kto, a może co, stoi za całą hecą? Duchy, utopce? Francuzi? Cygańska mafia? W głowie się nie mieści, co tu się wyprawia! Tego nie da się opowiedzieć- trzeba samemu przeczytać.
Autorka przygotowała dla czytelników galerię niebanalnych postaci, zwariowanych indywiduów (Kusiakowa, herszt-baba, chochlą tłukąca „demony”, chowająca się w mysią dziurę podczas burzy – po prostu rewelacyjna kreacja), serię niefortunnych zdarzeń, mnóstwo gagów. Zafundowała nam odjazd totalny. Nie pozwoliła nudzić się ani przez chwilę, co krok zaskakując: a to „zupą wiśniową na kościach”, a to „płynnym nieboszczykiem”, a to niespodziewanym zwrotem akcji. Powieść zdominowana jest przez dialogi, pełna humoru, z wątkiem sensacyjno-kryminalnym (w końcu „dwa trupy ścielą się gęsto”) oraz celowo przerysowanym, ale jakże trafnym, obrazem mentalności mieszkańców niewielkiej wsi na Roztoczu. Nic dziwnego, że autorka zastrzega, że bohaterowie (poza Mućkiem) są fikcyjni.
„Lubię się śmiać i rozśmieszać ludzi, dlatego robię, co mogę, żeby dać czytelnikom trochę zabawy” – mówi Iwona Banach (źródło: opis z okładki). Udaje jej się to rewelacyjnie. Klątwa utopców to nie jest książka dla ponuraków, którzy biorą życie zbyt serio i nie potrafią śmiać się z samych siebie. To taki kryminał na wesoło, komedia pełną gębą. Opowieść idealna na poprawę nastroju, znakomity antydepresant bez recepty.
Polecam, Agnieszka Grabowska
autor: Iwona Banach
tytuł: Klątwa utopców
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
data wydania: 23 września 2015
ISBN 9788310129307
liczba stron: 400
